"Dzisiaj jestem dowodca forpoczty. To znaczy chcialbym miec paru asystujacych rycerzy zeby pojechac na pole bitwy i obejrzec pobojowisko. Ale coz, jestem samotnym rycerzem, poranionym po ciezkiej bitwie. Wiec jade na ogledziny pola bitwy samotnie, zobaczyc czy jest duzo trupow i krwi. Byc moze bedzie znow potrzebny moj samotny miecz Albion, by dokonczyc dzielo i podozynac rannych i dogorywajacych. Ale moze byc tez sytuacja, ze wrog wezwal posilki i wtedy bedzie to samotna krucjata pozbawiona sensu. Zarzna mnie na pustym polu po burakach bez litosci, ale byc moze pozwola mi wybrac pole krwawej jatki. A wtedy wybiore sciernisko po pszenicy. Ale bede walczyl do ostatniej huzarskiej krwi. Ludzie w kraju Albionu beda opowiadac o mnie legendy przez nastepne tygodnie !!!!!aahaha byc moze tylko dni.
Taki jest los samotnego rycerza, ktory czesto zwany jest w roznych kregach Don Kichotem.
Jeszcze tylko zaspiewam znana piosenke disco polo Jestes Szalony lalalala ....Jestes Szalony....lalalal"
Jest cos takiego w psychologii jak wesolkowatosc czyli zespol parafreniczny. Reagowanie smiechem na stress. Ja to mam.
Jedrus widze tez.
Mnie bawia jego opisy, a wiem, ze w podtekscie jest ogromna frustracja i nerwy.
Pisalam wczesniej, ze sprawa jest rozwojowa, ale ona jakby utknela w martwym punkcie i wszyscy biora wszystkich na przeczekanie.
Po rozmowach z szefostwem i przesunieciu z formy B na podobne stanowisko w formie A sytuacja sie troszeczke wyciszyla, ale Jedrus stal sie persona non grata.
Dla wszystkich, ktorzy chca zachowac prace za wszelka cene, kontakt z nim stal sie nie na reke. Jakos wszyscy stali sie dziwnie zapracowani i siedza z nosami w komputkach, szybko pija kawe i jakos nie bardzo sa glodni, by razem wybrac sie na lunch. Skad ja to znam...
A teraz Jedrus czeka na spotkanie z szefostwem swojej firmy w sprawie nagany za niesubordynacje, co sie jakos dziwnie rozciaga w czasie.
On sam pracuje nad zazaleniem do Pana Boga nad swoim losem:)
I szuka slonca.
Za pomoc w zrozumieniu brytyjskiego rynku pracy serdecznie dziekuje Surrey.
Dobre myśli i wirtualne wsparcie posyłam Panu Jędrusiowi!
OdpowiedzUsuńWróciłam już do domu po swoich szpitalno- sanatoryjnych pobytach...Dziękuję za kolejne kartki z Philadelphi i od Berti. Mam nadzieję, że nikogo nie pomijam. Dziękuję wszystkim raz jeszcze!
Pozdrawiam
Ciesze sie, ze juz wrocilam, bo sie martwilam, ze Cie gdzies porwalo:)
UsuńZdrowiej:)
Ni bardzo wiem o co dokładnie chodzi, ale życzę powodzenia wszystkim walczącym o sprawiedliwość i równe prawa w pracy.Dobre fluidy dołączam i pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńPo deszcu i burzy zawsze wychodzi slonce a czesto takze i tecza!
OdpowiedzUsuńI do tej teczy warto czekac...
Serdecznosci
Judith