"No to wsiadam na konia i biore miecz i kopie.
Wyblyszczylem zbroje i nawoskowalem moje piekne piora husarskie.
Ozdobilem twarz barwami wojennymi. I wzialem swoje skorzane rycerskie rekawice. Beda mi potrzebne zeby rzucac nimi po pyskach wrogow.
Od samego rana czuc krew w powietrzu.
Tylko zaspiewam 'Bogurodzica' i ruszam cwalem ......"
Tak oto relacjonuje mi swoje samopoczucie moj kolega londynski po swoich przebojach w pracy.
A stanelo na ostrzu noza.
Ab ovo
Firma A, zatrudniajaca garste informatykow roznej masci i koloru skory, wspolpracuje z firma B.
Jest dla niej uslugodawca w zakresie IT support. Informatycy z A maja dopilnowac, by ludkom z B hulaly komputerki i iphony. Zatem lataja informatycy z A po pietrach, gora, dol, wpinaja, odpinaja, wrzucaja i wyrzucaja - robia swoje. Z namienia B nadzoruje ich Techniczny. Brytyjczyk.
I tu sie zaczynaja schody.
Jakos chce byc on zabawny albo chce sie dowartosciowac, wiec niby zartobliwe uwagi kieruje pod katem Jedrusia. Ten, swiezo zatrudniony pracownik, z bieglym angielskim, swietna wiedza i wrodzona uprzejmoscia dzielnie znosi ataki Technicznego. Probuje sobie wmowic, ot, zart taki.
Ale ataki Technicznego przybieraja na sile. A to jakas zlosliwa uwaga nt kompetencji, a to akcentu, a to zaleglej roboty nota bene, zaleglej, bo inny pracownik firmy A, mlody Brytyjczyk ja olal i poszedl sobie do domku. Wczesniej, bo spieszyl sie na wakacje. Wolno mu.
Jedrus zaciska zeby, znosi dzielnie, ale czara goryczy zaczyna przelewac sie. Nie bardzo skutkuje tlumaczenie sobie, ze Techniczny mial zly dzien, ze mucha, lewa noga itd...
Decyzja zapada. Rozmowa z szefem B.
I natychmiast dzwoni menager z A, przywoluje go do siedziby firmy. Teraz. Biegiem. Now!
Kto doniosl? Tylko jedna osoba wiedziala, ze Jedrus bierze byka za rogi. Jedna osoba, do ktorej mial bezgraniczne zaufanie...
Jedrus idzie za ciosem i rozmawia z szefem B, lekcewazac wezwania wlasnej firmy. Padaja mocne slowa o mobbingu.
Szef A jest oczywiscie zdziwiony cala sytuacja i obiecuje zajecia sie sprawa.
Z Jedrusia uchodzi powietrze, ale powiedzialo sie A to, zeby nawet wykrzyczec, trzeba powiedzic B, a nawet caly afabet.
Drugiego dnia szef i menager firmy A "przesluchuja" wlasnego pracownika na okolicznosc niesubordynacji.
Jak smial pozostac w firmie B, kiedy w trybie matychmistowym zostal odwolany do A?
Cale szczescie Jedrus czyta, w tym prawo pracy tez. Zna swoje obowiazki, zna prawa, zna tez prawa i obowiazki pracodawcy i tak latwo nie daje zapedzic sie w kozi rog.
Sytuacja jest rozwojowa, tym bardziej, ze bedzie oficjalne zazalenie na Technicznego ze strony Jedrusia.
Do takiego samego wystapienia Jedrus namawia tez szefostwo swojej firmy.
Cdn.
A oto gdzie regeneruja sily ulani po boju:
Popas taki...
Współczuję Jędrusiowi, taka szarpanina kosztuje dużo zdrowia i nie wiadomo czym się skończy...
OdpowiedzUsuńz codziennych raportow wiem, ze sie nie daje. I rozsmiesza mnie swoja ulanska fantazja:) na brytyjskim polu walki. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Mnie sie podobaja Jego rycerskie opisy-popisy, wiec sobie robie z tego posty. Pewnie w konsekwencji i jakis artykul sie narodzi. W kazdym razie sytuacja jest rozwojowa.
UsuńPozdrawiam.
Oj trudna sytuacja, trudna. My tu w UK nie lubimy Amerykanow, Amerykanie nie lubia Brytyjczykow. A Polakow to już chyba nigdzie nie lubią :-(
OdpowiedzUsuńHEy witaj, rozgosc sie:)
UsuńNie wiem, jak jest na rynku brytyjskim, bo nogdy nie pracowalam tam. Osobiscie nie spotkalam sie z niechecia Amerykanow do mnie, bo jestem Polka. Generalnie Amerykanie sa niechcetni obibokom, wszelkiej masci i koloru skory :) Choc swoja droga w kraju, ktory szerzy demokracje (nawet na sile) najlatwiej spotkac sie mozna z nietolerancja czy szowinizmem nawet.
Pozdrowionka.