W sumie to wszystko w temacie Jimmiego.
Wyglada jak ten gosc i mowi tak smiesznie excellent przedrzezniajac moj akcent, a poza tym jest super smiesznym facetem z gatunku latwiej przeskoczyc niz obejsc.
To ktos taki, kto otwiera drzwi do domu i wszystko staje sie jasniejsze i zabawniejsze.
Singiel, ale zwiazany.
Jak to mozliwe? Po Jimowemu wlasnie. O swojej Pani, mowi: Moja duzo lepsza polowka.
Jest niezlym komputerowym mozgiem, ktory rzucil studia, bo na glupoty nie mial czasu.
Prowadzi swoja firme i sie bawi. Raczej cieszy sie zyciem.
Haslem, ktore mu przyswieca w tym, jest I dont care!
Jego zywiolem jest sport i w sumie rok jest ulozony wg rozgrywek rozmaitych dyscyplin.
Rok Jima rozpoczyna sie w sierpniu rozgrywkami football'owymi, potem jest kosz (od marca) i w koncu baseball.
Przy okazji EURO w Polsce stal sie kibicem pilkarskim. Nie dla samej pilki.
Dla smiechu, w jaki wprawialo go moje kibicowanie.
Jest dusza towarzystwa. Chetnie przyjmuje u siebie gosci i otwiera im nie tylko drzwi do swojego domu, basen i jacuzzi, ale przede wszystkim serducho.Dba o dobre samopoczucie i uwielbia obcokrajowcow, bo chetnie sie od nich uczy.
I jest specjalista od deserow. Sam piecze co prawda gotowce z pudelka, ale opanowal szybkie wersje niskolarycznych kremow: bita smietana do spolki z budyniem instant.
Zna knajpki, gdzie serwuja wyborne desery (oczywiscie skrzydelka na ostro, czasem w miodzie, ale nie jako deser, choc kto tam Jima wie).
I jest ogromnym balaganiarzem. Ale wszelkie uwagi o tonach kurzu kwituje swoim zawolaniem.
Jest tez niesamowicie rodzinnym facetem. Zajal sie dziecmi swojego niezyjacego brata. Jest nie tylko pomostem miedzy dziadkami i pozostala czescia rodziny, ale tez takim kumplem, ktory dorastajacych bratnkow zabierze na golfa, powyglupia sie w basenie, zaprosi na wspolne wakacje. I na plazy zbuduje fortece z piasku, by sie w jej ruinach dac mlodziezy zakopac.
Po prostu Jim eeexxeellent...
Tacy tez sa Amerykanie.
to ja bym mu piekła ciasta, ciastka i ciasteczka bo nie mam komu, wszyscy się odchudzają a ja nie mam komu gotowac i piec. I pozdrawiam Cię i mocno ściskam, czytam każdy Twój wpis a z komentowaniem to już różnie. Lato sie konczy, skandal,jestem oburzona, bo stanowczo za szybko!
OdpowiedzUsuńAle on sam jest dobry w te klocki, choc jestem pewna,ze bylby zachwycony takim slodkim uwielbieniem:)
OdpowiedzUsuńI tutaj czuc juz,ze idzie jesien...Poranki i noce sa chlodniejsze i nareszcie mozna sie obejsc bez AC. Poza tym za 2 tyg. dzieciarnia idzie do szkoly w tym obwodzie a za 3 ruszaja studenci do boju.
Przyjedz do mnie w zimie na florydzkie letnie zimowe klimaty.
Bedzie nam razniej:)
A komentowaniem sie nie przejmuj, to przychodzi samo:)
Pozdrowka ze sloneczkiem w tle.
Skąd on bierze na to wszystko czas ??
OdpowiedzUsuńPierwszy raz gościa widzę :) Ale już mi się podoba! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJim jest mlodszym bratem mojego nowojorskiego znajomego, Johna.
UsuńNasze pierwsze spotkanie bylo smieszne: zapukal, wszedl, zobaczyl mnie: O, to Ty? a ja mu na to: O, to Ty? I oboje parsknelismy smiechem.
Od tej pory laczy nas glupawka:)
Slowem, gosc jest swietny:)
Znam 3 Jimów. Każdy z nich to rewelacja. Najstarszy, którego poznałam w Cancun 15 lat temu, jest moim prawdziwym, wiernym przyjacielem. Kiedy pisałam książkę, był przy mnie gdziekolwiek bym nie przebywała, czy w Meksyku, czy w Polsce lub Kanadzie. Teraz świat jest mały, Jim inspirował mnie swoim pisaniem, wzniecał wenę, dodawał otuchy, a jak trzeba było kłócił się ze mną, żebym tylko nie wpadła w marazm i się nie zniechęciła. W podziękowaniach w mojej książce widnieje jego nazwisko i imię. Dziękowałam szczerze osobie, która nie zna jednego polskiego słowa, a przyczyniła się do napisania polskiej literatury, jaka by ona nie była.
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że każdy Jim ma w sobie ogromniaste serce. Ten twój też jest wspaniały.
Dzięki ci Panie, że mamy wokó siebie takich szlachetnych ludzi :)
Bardzo to cenię.
Pozdrawiam
Liliana
http://owocdecyzji.com/