1

1

czwartek, 30 czerwca 2016

Lisc albinos.




Dopiero oglosili lato, a tu sie lisciom cos popitolilo.
Nie wiem, stress? osiwialy z wrazenia?


A w odniesieniu do poprzedniego postu: owa rybia rzezba powstala przy uzyciu (albo zuzyciu) 600 lyzek, 700 nozy i tylez samo widelcow.
Agnieszka Mycafeetime i Dreamu trafily bezblednie:)

niedziela, 19 czerwca 2016

Jedzonko swiatowej slawy :) czyli sztuka na widelcu.

Bez obawy...nie biore sie na spektakularne gotowanie.
Ja juz gotuje spaktakularnie :)  :)  :)

Nawiedzilam jeden z najznakomitszych (kazdy tak o sobie mowi :)) Instytutow kulinarnych w USA. Czemu instytut to nie wiem, ale tez nie szkolka o gotowaniu. Zreszta moze i szkolka, w sumie co ja wiem o ksztalceniu sie w gotowaniu?
Programow kulinarnych z rzucajacymi garnkami i inwektywami szefami nie ogladam. 

The Culinary Institute of America in Hyde Park. 
Pieknie polozony, z widokiem na Doline Hudsonu, w odkupinych od jezuitow budynkach budzi zachwyt.


   


Tront z fontanna przed wejsciem do glownego budynku.


Ale najlepsze krylo sie w wazonach:



Wiesc niesie, ze owoce sa uzywane w kuchni :)




 A to dla odmiany rabaty z ziolami. Tez do kuchni :)

Ale prawdziwa przyjemnosc, rozkosz dla podniebienia oferuja restauracje. 
Oczywiscie dla mlodych adeptow sztuki kulinarnej to poligon. Dla mnie to byla rozkosz dla zmyslow. Piekny wystroj, pieknie podanie, pieknie przyrzadzone i nade wszystko pyszne.



Dla tej tarty truskawkowej z czekolada warto zyc:)



I na koniec sztuka. Prawie kulinarna. Taaakkaa ryyybbbbaaa.

Kto odgadnie, czego uzyto do stworzenia tego dziela?



czwartek, 2 czerwca 2016

Post troszke zlosliwy :)

Pozdrawiam tych wszystkich z R., którym się wydaje, ze mi dokopali.
Tylko się wam tak wydaje!
Mam święty spokój od zdjeć z Wami podczas niby nieobowiązkowych " występów" , kiedy do spółki z, skąd - innad swietnie prosperującym, kołem emerytów robiłabym za tło dla wątpliwych przedsięwzięć.
Wieje w R. nuda i robota " na odwal". Zapaleńcy zeszli do podziemia albo się zaangażowali w Leśne Bieganie. Może tej inicjatywy nie uda się wam zmarnować.

A ja...pracuje. Dzieciom dałam skrzydła, nie musza się one oglądać na łaskawość wasza i pare godzin w szkole po znajomosci. Realizują swoje marzenia!

Sama wypieknialam. Nie jestem grubym zgorzknialym babiszonem.

Głowę moja zaprzątają ceny biletów na Florydę czy na Hawaii. A potem sobie leżę w słoneczku i kontempluje ciepełko czy wschody i zachody słońca.

I zaś jestem thebesciakiem!