1

1

środa, 27 lutego 2013

O florydzkim usmiechu

Kiedys ktos (Jim?) wysunal teorie, ze na Florydzie czy innych cieplych krajach
ludzie sa milsi i cieplejsci, bo  sloneczko, bo wiecej endorfin w powietrzu, bo czas plynie...moze nie wolniej a inaczej?

W sumie nie wiem. 
W sumie ma racje!
Pieknie jest! I rano, kiedy slonce zaglada przez okna i budzi blaskiem...




Jak tu sie nie usmiechac? Pieknie jest:)


Dunajcowy zapytal o florydzki usmiech.
Odpowiem: jest taki jak Floryda. Rozmaity i cudny.
Zobaczcie sami.











Ogladajac te zdjecia czy ktos z Was sie nie usmiechnal?

wtorek, 26 lutego 2013

Wiosna! Lato!

Wszystkim, ktorzy maja juz dosyc zimy i jej klimatow. 

Wiosna:)


Pine Bush, up state NY

Lato.


Naples, Fl

Rozne pory roku, ten sam czas.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Te buty...

"Te buty, te buty, te buty rajdowe...
Te calkiem podarte i te calkiem nowe.
Na deszcze, na snieg, na slonce i wiatr,
w sam raz na rajdowy szlak"

tak mi sie skojarzyly slowa piosneki harcerskiej, rajdowej...
Ale nie harcerzu bedzie.

Co mozna powiedzic o ponizszych obrazkach?
Obydwa zrobione zima, morskie okolice. Tak, nogi meskie i damskie. Buty i bez butow.




Jakies sugestie?

piątek, 22 lutego 2013

Emigrowanie

Jasne, ze najlepsze jest z ramion, nad ranem, jak Pan Andrzejczak i Jolka.
Ale nie kazdy jest takim szczesciarzem.

Zlosc, oburzenie wrecz chorobe Cioci Basi* budza u mnie opinie ludkow, ktorzy nie byli na emigracji a o emigracji sie wypowiadaja i to w kategoriach dogmatow.
W ich opiniach wszyscy emigranci to gnojki i wygodniccy, ktorzy wyjechali, by sobie robic dobrze, a nie mecza sie w ojczyznie.
Ponadto, Ci emigranci, sa skonczonymi draniami, ktorzy swoje dzieci i wspolmalzonkow pozostawili samym sobie.
Tak - generalizuje. Tak - blogi czy gazety nie sa opiniotworcze, bo tam zadna proba, zadne dane itd
To dlaczego taki jad saczy sie wlasnie w komentarzach.
Zreszta komentarze do artykulow prasowych polskich czy polonijnych nie roznia sie zbytnio.
Czy przyczyna lezy w nas samych? Polakach? Jesli sie komus udalo, to znaczy, ze kombinuje? Kradnie?
A gdzie ciezka praca i wyrzeczenia, ktore tak czesto sa chlebem powszednim emigranta?
Czy to zbrodnia zyc tam, gdzie nam latwiej? Lepiej? gdzie rzucil nas los czy konsekwencje naszych decyzji?

Czy kazdy ma lepszy pomysl na cudze zycie i pieniadze, nie bardzo wiedzac jak przezyc wlasne?
Ile emigracji tyle historii.

Historia A.
Miasteczko, jakich tysiace w Polsce. Taka gmina... Kilka szkol podstawowych, gimnazjum, dwie rozne szkoly srednie, troszke prywatnego biznesu handlowego, jakas Biedronka czy inny Groszek. Osrodek sportu, osrodek kultury i osrodek zdrowia. Ona sama - wzieta nauczycielka, ktory uwielbiala swoja szkole. Swietna jako dyrektor. Pomyslowa, kreatywna. Dbala o dzieci, rodzicow, nauczycieli. Spowodowala, ze jej szkola stala sie wiodoca w srodowisku, nadawala ton, nie tylko jakoscia nauczania, a tez dzialalnoscia na rzecz spolecznosci lokalnej.
W zyciu prywatnym sama z dwojka dzieci, ktora dawala rade utrzymac dom, ksztalcic siebie i dzieci. Po mezu i ojcu zostala glodowa renta rodzinna.

A. potrafila ukierunkowac nauczycieli, by przy zmianach, transformacjach nie tracili pracy.
W ciagu swojego prawie dwunastoletniego dyrektorowania zwolnila jednego nauczyciela. 
I to na jego wyrazna prosbe. Innym znajdowala miejsca w innych szkolach.
Az kiedys padlo zupelnie niewinnie:
Takiego chcemy burmistrza!

I to byl poczatek konca. Kiedys sam burmistrz zapytal ja wprost, czy bedzie jego kontrkandydatem.
Oczywiscie, ze nie - padla odpowiedz, ale to nie ukrocilo spekulacji.
Wrecz przeciwnie. Nasililo kontrole. I inwigilowanie. Jeden z nauczycieli, radny, byl bardzo rozczarowany postawa swojej dyrektorki. Nigdy w szkole, zawsze podczas prac komisji.
Dyrektorka nie dawala wiary plotkom, kolezenskim ostrzezeniom:
- Jestes na widelcu, szukaja na Ciebie haka.

Majac oparcie w rodzicach czy nauczycielach byla pewna, ze to tylko zazdrosne gadanie. Odwaza sie? Na jakiej podstawie?
Ocena  pracy nauczyciel - najwyzsza z mozliwych, Nagroda Kuratora, Nagrody Burmistrza.
Ocena pracy szkoly - najwyzsza.

Zblizal sie kolejny konkurs, oczywiscie stanela. Przegrala.
Nie liczyl sie program, ktory na glowe bil konkurencje.
Nawet reprezentant szkolnych zwiazkow zawodowych, ktory zobligowany byl przez owe zwiazki do postawy na tak, glosowal na nie (jak sie pozniej okazala w zamian za pare godzin, kiedy juz bedzie emerytem).
Nauczyciele i rodzice poniesli sromotna kleske. Ich szesc glosow bylo niczym w porownaniu z silami kuratorium i radnych.
Z kuratorium byly trzy osoby, choc z reguly starczy jedna. Po konkursie stalo sie jasne dlaczego tak bardzo zabiegano o pelna reprezentacje kuratorium. 7 do 6 . Ten wynik ja pogrzebal.
 Wizyty delegacji rodzicow i nauczycieli z protestem natychmiast po konkursie u samego burmistrza. WOW! Jakie zaskoczenie.
Wizyta w kuratorium. Znamienne pytanie samego kuratora:
- A czym sie dyrekcja narazila gminie?
Specjalna sesja rady miasta.
Nic sie z tym juz nie da zrobic, klamka zapadla. Nie ma trybu odwolawczego od konkursu. Procedury zostaly zachowane!

W laskawosci gminy dostala godziny do uzupelnienia w okolicznych szkolach. Czterach. Powinna sie cieszyc, ze nikt jej nie zwolnil.
I zaczela sie gehenna. Stala sie persona non grata. Niepolitycznym bylo byc widzianym w jej towarzystwie. Nie tylko w szkole, takze w sklepie, na ulicy, na cmentarzu.

Po roku wyjechala. Na z gory upatrzone pozycje. Miala zaplecze amerykanskie. Tata, rodzenstwo, amerykanscy znajomi, ktorzy zaproponowali jej prace.
Dwoje nastoletnich dzieci zostawila ze swoja mama. Zamknela dom. Auto zaparkowala w garazu.
Przyleciala za Wielka Wode. Nauczyla sie jezyka. Zdobywa nowe doswiadczenia i kwalifikacje w kompletnie innym zawodzie. Podrozuje w miare mozliwosci.
Po roku pobytu syn przyjechal na wakacje. Zostal. Z wyroznieniem ukonczyl high school, teraz z powodzeniem uczy sie w college.
Corka zostala w Polsce. Zrobila prawo jazdy. Wyciagnela auto z garazu. Z sukcesami zdala mature. Studiuje.
Matka nie swietowala jej osiemnastych urodzin, nie widziala kreacji studniowkowej inaczej niz na zdjeciach.
Zna jednak swoje dziecko. Jest z niego dumna. Jest dumna z obojga!

Ocena sytuacji z jej perspektywy:
Mam spokoj, nie borykam sie z finansami, daje dzieciom skrzydla. Mam swoj kawalek swiata i tu zostane.
Trafilam na zacnych ludzi, ktorzy za moje serce odplacili mi tym samym.

Ocena sytuacji z perspektywy dzieci:
Jestesmy wdzieczne mamie za to, co dla nas robi. Ile musi zniesc, bysmy studiowali to co chcemy, ze stac nas na lekarza i paliwo. Ze mimo dzielacej nas odleglosci daje nam poczucie, ze jestesmy dla niej wazne, ze jest z nas dumna.

Ocena sytuacji z perspektywy babci:
Nareszcie mam sie kims zajac, po co wstac z rana, dla kogo gotowac, do kogo sie odezwac. Dom wypelnili ludzie i zapachy, inne niz srodkow czystosci.

Ocena sytuacji z perspektywy jej znajomkow:
Do roku od jej wyjazdu: Nie powinnas wyjezdzac! Szkola to Twoje miejsce, juz nie ma takiej kreatywnosci. Jest pospolitosc i posluszenstwo. Brakuje powerka.

Po pieciu latach: Dobrze, ze wyjechalas. Masz spokoj. Szkola zidiociala. Jakis koszmar. Ty przynajmniej pracujesz za godne pieniadza, a my juz przestalismy wiazac koniec z koncem.

Na podsumowanie;
Zycie jest nieprzewidywalne i to najbardziej w nim lubie:)
Za Panem L. Kolakowskim.


No to sie mi elaborat walnal:)

* (czyt. wkurwienie)

środa, 20 lutego 2013

O chalupkach:)

Dunajcowy rozsmieszal mnie, ze chaty kryte strzecha:)
Czasem trafia sie i takie.



Faktycznie budownictwo amerykanskie to drewno i plastik. Ze wzgl. jednak na huragany i koszmarne odszkodowania, ktore firmy ubezpieczeniowe musza wyplacac i olbrzymie straty, florydzkie prawo egzekwuje juz od jakiegos czasu betonowa pierwsza kondygnacje.
Piwnice nie sa florydzka mocna strona, po prostu mokro jest. Zatem podpiwniczenia domow to pierwsza kondygnacja. W razie zalewu wody straty bede jedynie w garazach, oczywiscie jezeli mozna sie piac w gore.
Jesli nie=na plasko.





poniedziałek, 18 lutego 2013

Gosc na blogu. M. brooklynski rzut oka...aparatu.


 Manhattan wczesnym wieczorem.  


 Zatoka i woda.

Zatoka z kawalkiem Brooklynu.

Pilkarze, ktorym nie przeszkadza mroz.

Kwiatki na urodziny

Zupelnie nie na temat florydzki, nawet nie na temat amerykanski.





Urodziny. Tak na odleglosc. Kartka poszla. Aniol dotarl (blogoslawiony Michal).
Ale to wszystko na pare dni przed swietem.  Co zrobic, by zaskoczyc w dzien? 
Ok, kwiaty. Zamowienie online, data, godzina dostawy, poszlo.
Kwiaty dla faceta to ponoc rownouprawnienie (dzieki Agatko)!

I pozostalo mi czekanie.
Wiem, ze Solenizant jest spiochem, ale czy czas miedziy 11am a 1pm to dobry czas w niedziele? 
Bedzie w domu? Nie bedzie?
Pytac? Nici z niespodzianki? Sugerowac odebranie telefonu? Tym bardziej.
Pozostalo mi czekanie.
Roznica czasu ma to do siebie, ze na polkuli wschodniej cos juz sie dzieje, kiedy polkula zachodnia spi sobie slodko.
Txt na telefon. Przesylka dostarczona.
Telefon do Solenizanta. Opowiesci o niespodziance.

Wejscie na klatke do mnie wymaga uzycia domofonu. Nie wiem, dlaczego wszyscy (elektrownia, listonosz, gazownia) upatrzyli sobie moj guzik. Dzwonia i wpusc.
Ale nie dzisiaj. Meczyl mnie domofon od 11. Ale nie dzisiaj. Dzis niech ktos inny wpuszcza interesantow.
Az totalne zaskoczenie - dzwonek do drzwi. 
Nie spodziewam sie nikogo. Kazdy ze znajomkow sie anonsuje, przynajmniej krotkim sms'em.
Szlafrok na siebie. Otwieram.
Tulipany, a za nimi facet. Szok. Takiego zaskoczenia nie bylo dawno.
"Prosze potwierdzic dostawe".
A... I wszystko stalo sie jasne!


piątek, 15 lutego 2013

Wywiad z ... Malkontentem:)

Pamietam "Wywiad z wampirem", show Pana Jagielskiego. 
Nawet niektore odcinki mozna  odszukac na YT:)
Ale ja nie o tym.

Swiat obiegaly doniesienia o tragedii ludzi na cruise Carnival Triumph. Padly silniki na skutek pozaru w maszynowni i tym sposobem padlo zycie na statku.
Skoro nie ma zasilania, pradu sie znaczy, nie ma nic. 
Cruisowska wersja Pi ? Jemu tylko dluzjz zeszlo i mial zwykla lajbe.

Wracam do meritum. 
Ponad 4 tys ludzi na ograniczonej powierzchni. Czwarta czesc to zaloganci. Ich zadaniem jest umilac zycie ludkom, w koncu to wakacje. Fun. Rozrywka.
A tu... bieda. Brak wody w wodnym akwenie. I kanapki. Jak ludzie, a armator obiecal luksusy.

Na te okolicznosc przepytalam Jedrusia. Pracowal na tym statku.
- Co sadzisz o tym zamieszaniu?
- To proste, naglasnieja tragedie z czegos co tak faktycznie tragedia nie jest. Statek nie jest uszkodzony, nie grozi mu zatoniecie, wiec odrobina cierpliwosci nie zaszkodzi.
Mnie martwi cos innego. Znajomi, zaokretowani wlasnie na tym statku pisza na FB, ze byl  pozar w maszynowni i zaloga ucierpiala.
- Myslisz, ze armator to ukrywa? Gdyby stalo sie  cos zlego z ludzmi przeciez mozna sciagnac ich helikopterami itd?
-Jasne, armator ma takie mozliwosci. 
-Ok, a co z zapasami zywnosci?
-Statek co tydzien zawija do portu macierzystego [czy to Miami na Florydzie, czy Galveston w Teksasie] i uzupelnia zapasy. Ta sytuacja z pozarem w maszynowni to wypadek. I po prostu cala te historie nalezy tak potraktowac.
Najgorsza jest jednak panika. Pamietam, kiedys nie moglismy wejsc do portu, bo byl sztorm. W sumie sztorm jest bardziej niebezpieczny przy brzegu niz na morzu.
Stalismy na redzie pare dni. To byl armagedon. 
- Poczekaj, dlaczego sztorm jest bardziej bezpieczny na morzu niz w porcie?
- Na morzu sztorm jest tez niebezpieczny, ale bardziej niebezpieczne jest wchodzenie do portu w czasie sztormu. Jak jest sztorm to kapitan portu oglasza decyzje zamkniecia portu.
- Ale dlaczego?
- Wyobraz sobie jak trudne jest parkowanie samochodem na ulicy, a do tego jak by bylo trudniejsze gdyby ulica i chodnik sie ruszal, a do tego samochodem by rzucalo.
- I to takim wielgasnym. [Jedrus pojechal tutaj bardzo obrazowo, poniewaz wie, ze jestem techniczny tumanek-przypis od autorki :)]
A dlaczego armagedon?
- No bo wszyscy natychmiast musza opuscic statek. Kazdy ma bardzo pilne sprawy do zalatwienia. Nie dociaraja argumenty o potedze natury i de facto niebezpieczenstwie.
- W sumie ludzie pojechali na wakacje, na 7 dni, a nastepnego dnia maja salolot do domu i ida do pracy. Logiczne. Tez bym sie martwila i spieszyla.

Ale wrocmy jeszcze na chwilke do cruise. 
Jak myslisz, dlaczego jest to traktowane jako tragedia?
- Ludkowie pojechali na wakcje, mieli oplywac w luksusy, dobrze sie bawic we dnie i w nocy, a tu limitowane jedzonko i praktyczna jedna lazienka na tysiac ludkow. Popatrz na ich oferte.
Do tego wszystko, co zasilane pradem padlo, a ze na statku wszystko jest zasilane pradem wiec padlo wszystko: klimatyzacja, chlodnie, kuchnia, pompy do wody i sciekow. Wszystko. A pasazerom po 2 godzinach widoki sie znudzily. Zagoscil smrodek. I smutek. Co tu robic? Slowem nuuudddaaaaa!
- Osobiscie dziekuje za takie wakacje to raczej survival w ludzkiej dzunglii.
- No tak. Pewnie gorszy niz w dzunglii. Dla mnie to po prostu lekka przesada. Robia z tego tragedie, zeby naglosnic i starac sie o odszkodowania. 
- Ale wszyscy dostana rekompensaty, zwrot poniesionych kosztow, dodatkowa kase, cos tam jeszcze.
- Oczywiscie, ale jak mozna wyciagnac od armatora wiecej za rzekome straty to dlaczego nie polakomic sie na kase za darmola?
-Nie wiem, nie ma takiego doswiadczenia, trudno mi sie wypowiadac.
- W sumie masz racje. To ponad 4 tysiace ludkow i ponad 4 tysiace przypadkow. Ale dobrze, ze sie to zakonczylo. Sa na ladzie, umyja sie i odsteresuja.
- Dzieki Jedrus za pogaduszki. Mnie sie te cruise podobaja i kiedys sie wybiore na takie wakacje.
Radosci Ci zycze! Nie tylko Urodzinowej! 


Post nie jest sponsorowany przez nikogo, niestety, ale jesli kosik chce mi zasponsorowac wakacje na cruise nie mam nic przeciwko temu:)

czwartek, 14 lutego 2013

Happy Walentynki, czyli jak sie najesc praktycznie za darmola.


Komercja czy tylko sprytne zabiegi PR-owcow, by umilic zycie zakochanym?

Paczki:


Kawa. Buy one get one free.
Kup jedna druga za darmola.


Obiadek. 
Buritos za free jesli para sie pocaluje.


Kwiecie zakupione za gotowke. Tutaj nie bylo zadnej niespodzianki. Placimy!




środa, 13 lutego 2013

Jeszcze o tych aniolach.















To ciag dalszy mojej kolekcji. Anielskiej.
Nie sprawdzaja sie u mnie te z masy solnej, jest dla nich zbyt wilgotno i wymiekkaja w tym klimacie.
Swietne sie spisuja takie z pylu marmurowego czy jak te substancje zwal.Te zlote. Twarde sa!

Czasem moje anioly wedruja do innych potrzebujacych. Jak ten, co ma za zadanie wspierac na duchu. 



Dziala!
Gloria!

niedziela, 10 lutego 2013

I znow zakwitly...

Skojarzlylo mi sie z piosenka o jabloniach...Blogoslawione lekcje muzyki. W sumie to ja z gatunku tych, co byli wychowywani muzycznie, bo te lekcje tak sie zwalo wlasnie. 
Potem dopiero nastaly czasy muzyki.

Teraz pewnie w polskiej szkole pozostaly quizy: "Jaka To melodia?" czy "Co jest grane?" czy jakos tak...
Sa jeszcze lekcje muzyki?

Ale ja nie o tym.
O palmach bedzie, co nie tylko zakwitly, ale i zaowocowaly:)
I innych kwiatkach tez.










To nie wiem, jakies pewnie jukowate cudo.



A tu poteznych rozmiarow paprotnik. Serio. Nie wiem czy z mezzozoiku, ale gigant.



Tu mi sie znalazla taka palma "na plasko" . Rosnie sobie tylko w 2 strony, z prawej na lewa, nie ma korony w rozumieniu korony drzewa, plaska jest.

 Palma chwast?


I jak tu nie kochac takich klimacikow, kiedy dekoracje nie zamarzna na zewnatrz.

A dla kibicow plazy - wkrotce:)
Osobiscie i dla mnie nigdy plazy dosyc:)