1

1

środa, 30 października 2013

BOOOO czyli krok od Halloween.

 Strzelilam sobie dynie:)



I tak sobie mysle...
Wiele osob postuje na FB: Jestem katolikiem, nie obchodze Halloween.

A jak to sie ma do katolikow tutaj, kiedy w niedziele po Mszy Sw ksiadz do zyczen dobrego tygodnia dodaje Happy Halloween!?

Bo polski katolik to inny katolik niz tez z Europy czy z USA?
Nie potrafie tego pojac.

Jasne, wzrastanie w kulturze, ktora wnosi inne wzorce niz nasza. Oczywiscie.
Impreza w przebraniu, kiedy nazajutrz chwila zadumy na cmentarzu, tez nie ma dla mnie znamion dobrej zabawy.
Tutaj Uroczystosc Wszystkich Swietych swietowac bedziemy w niedziele. W kosciele. Nikt nie wedruje na cmentarz. Te uroczystosci sa powiazane z Memorial Day, obchodzonym w maju.

To zatem, parafrazujac pianiste (Pana Mareczka chyba) za Kaberetu Pani Olgii Lipinskiej, mam swietowac czy nie?

wtorek, 29 października 2013

poniedziałek, 28 października 2013

Nowy Jork inaczej. Tylko dla ludzi o mocnych nerwach!

 To, ze w Macys, tym slynnym na 34, ogromnym i najstarszym, zorganizowali mi ewakuacje, bo jakies dymki i smrodki sie unosily z piwnicy. Nic to!
Uderzylo mnie jedno. Skoro ewakuacja, to rzucam wszystko i wychodze, stosuje sie do polecen sluzb i nie udaje znawcy ani bohatera.
Ja w dol, strazacy w gore...
Ale ja nie o tym.

Kiedys pytalam w moich florydzkich postach, glownie z miast, co rzuca sie w oczy procz palm i pustki. 

Porzadek. Czystosc.
To obrazki  z okolic Sunset Park na Brooklynie.



Oczywiscie nie jest tak na kazdym rogu, pod kazdym drzewem, ale Nowy Jork jest zasmiecony. Smutne to.

środa, 23 października 2013

A na safari...

No takim safari :)

 Totalny zwis...


 I jak Tu schowac glowe w piasek, kiedy wszystko wylozone trawa?


I lezeniem bykiem...
 




niedziela, 20 października 2013

"Za brama marzen". Kompas do krainy szczescia:)

"Za brama marzen zawsze swieci slonce...
nawet wtedy, kiedy powieki krasi kropla smutku".*

Z taka dedykacja i zyczeniami kompasu do krainy szczescia otrzymalam ksiazke.




"Za brama marzen" to tytul ksiazki Pana Romana Malinskiego.
To tytul traktujacy o podrozy i zderzeniu z rzeczywistoscia emigracyjna, z Nowym Jorkiem. I kroczkiem poza nim.
To losy emigracyjne Pana Romana. 
Latwy? Trudny?
Moim zdaniem inspirujacy. Bo zawsze cos sie dzieje po cos.

Na kartach ksiazki podrozowalam z Panem Romanem po Manhattanie, usmiechalam sie do Central Parku, wedrowalam po Greenpoincie i lapalam sloneczne promyki na Coney Island.

A przy okazji poznawalam smak emigracyjnego chleba, kiedy sie zyje w tym molochu bez jezyka zdanym na laske procodawcow-Polakow. Ciekawe...

Fragmenty swojej ksiazki Pan Roman publikuje na Powrotniku.

Info dla osob z Ameryki. Ksiazka dostepna w  The Polish Bookstore.

*post nie jest sponsorowany, nie daje sie sponsorowac:) a moze warto???



sobota, 19 października 2013

Jak Klarka mowi, a jej wierze w ciemno...

to trzeba oddac klik.

Rodzino i znajomi i znajomi znajomych -  tutaj: http://www.trojmiasto.pl/blogforumgdansk/?id_blog=177

Przyznaje sie bez bicia - tego bloga nie znam. Klarke znam. A to mi wystarczy.

Wyznaja zasade, by poznac blog, trzeba go przezytac, pomyslec...
Potem pakuje go w ulubione i jesli zagladanie mnie nie nudzi, a wrecz przeciwnie zaciekawia, inspiruje, motywuje z czasem zaczynam obserwowac, a potem dodaje w swoje blogowe zakladki.
Nie ide w ilosc. W jakosc.
Nie powiem, ze znam wszystkie blogi, bo nie znam, ale z tymi, z ktorymi sie przyjaznie, jestem im wierna.

A teraz pora na lekture bloga Mech na slomianym dachu.

Nie zeby sprawdzac, czy Klarka ma racje, bo ona zawsze ma racje:)
Tylko...ot cos nowego.

piątek, 18 października 2013

Owocowy inaczej

I nie tylo owocowy.
W sumie to powinno byc: "zatrzymane w kadrze".





Nie mam pojecie co to za owoce, jakich roslinek dotycza. Ale superowe!

wtorek, 15 października 2013

Na Florydzie zycie plynie...

Pisalam juz nie raz, ze ten stan kwitnie w zimowych miesiacach.
Styczen, luty, marzen to zniwa. Turystyczne i na turystach.
Ci wszyscy, ktorzy posmakuja dobrodziejstwa cieplego czasu generalnie przyjezdzaja wczesniej i wyjezdzaja pozniej.
Koniec pazdziernika zaczyna sie naplyw ludkow. Taki strumyczek, by sukcesywnie przybierac postac potoku w listopadzie, a zmienic sie w rwaca rzeke po Christmas.

Po trzymiesiecznym potopie turystycznym zmiana. 
Floryda zaczyna pustoszec, by hibernowac w czerwcu, lipcu, sierpniu i wrzesniu.

Nawet letnie oferty rozmaitych biur podrozy nie daja szans na to, by sezon wakacyjny byl na Florydzie atrakcyjny.
Cieplo jest wszedzie. A na Florydzie nawet bardzo. Za bardzo.

Tampa. Po sezonie.
Czasem mozna ludzi spotkac:)




środa, 9 października 2013

Kot cybernetyczny. Juz nie analogowy:)

Wczesniej zasypial na gazetach. Analogowych.






Teraz idzie z duchem czasu.



A najzabawniejszy jest wtedy, kiedy spod ziemi pedzi na zlamanie lap, kiedy slyszy te oto muzyke.

Nie wiem, jak on to robi, ale wbil sobie do glowy, ze skoro leze na macie to znaczy, ze moge sie zajac glaskaniem i dopieszczaniem. I nie rozumie, kiedy owszem, leze na macie, powyginana w jogicznych pozach i czasem nieprzewidziany ruch grozi...rozpadem misternej konstrukcji:)

A on siedzi albo lezy najpierw z blyskiem delikatnym: No glaskaj! 
A potem z piorunami w oczach: GLASKAJ!!!