1

1

środa, 30 kwietnia 2014

Muzeum Historii Naturalnej

$1. Koszt wejsciowki.
Mozna lazikowac od rana do wieczora i sie zgubic!
W holu witaja dwa szkieletory dinozaurow.




Tuz przed glownym wejsciem.


Rzut oka na budynek z Central Parku.


Blizszy rzut oka.


A to juz rzut zza plota tzn z drugiej strony Ave.


A to juz spod samych schodow.

Budynek z boku, teraz wiem, ze miesci sie tam swietna expozycja nt ziemi.


Boczne wejscie.

Muzeum rozlegle, swietny multimedialny show nt Teorii Wielkiego Wybuchu i powstania Ziemi. Rozmaite ekspozycje. Kilometry sal i wystaw. 

Wielkie, zrobione z rozmachem, zakurzone i nudne. To moja prawda o Muzeum Historii Naturalnej.
Film jest ciekawszy. Wole taka historie, ale wiem, ze nie wszystko moze byc show'em.

wtorek, 29 kwietnia 2014

Dzis jest jutro czyli niech sie wyda!



Celem wycieczki bylo Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku.
Niestety, to bylo popoludnie, zamykaja o 5.45. A chcialam sie zalapac na "Noc w muzeum"...

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

West side.

Pare ulic z drugiej strony Central Parku, zachodniej.









Jezeli ktosik sledzi...to spacer rozpoczety przy Broadway Ave i 79 street, uwienczony przy Central Park West i 81.
A jutro powiem, po co:)

niedziela, 27 kwietnia 2014

Bawimy sie w stylu Rudej. HURA!!!

Mroczny zamknal konkurs, ostrzegal, ale tez zapraszal do podejcia wyzwania i przejecia paleczki.
Ruda...Mocno Ruda sie skusila. Dzieki Bogu!

Nie wiedzialabym, gdyby nie  PrimaVera. Zastukala i stad wiem. Dziekuje:)
Rzutem na tasme wstrzelilam sie w pierwsze zadanie, "Drzewa".
Reszta z czasem.
Jak sie nie bawic to ogladac warto. Polecam!

sobota, 26 kwietnia 2014

Takie tam czyli Rafal pyta, a ja odpowiadam:)

Swiata wielkanocne w wydaniu amerykanskim sa inne. Po prostu.
Po pierwsze Easter nie jest swietem dla wszystkich. W tym tyglu kultur i religii to weekend, dla chrzescijan wyjatkowy.
Zatem niektore sklepy sa otwarte, oczywiscie restauracje, pracuja spa w chinskim wydaniu czy pralnie. 
Pociagi czy autobusy maja rozklad niedzielny. Pracuja muzea, kina teatry. "Show must go on..."

Msze Sw sa bardzo uroczyste. Oczywiscie mowie o amerykanskich parafiach. W sumie to nawet nie pamietam, czy kiedys, podczas tego Swieta mialam okazje uczestniczyc we Mszy Sw. w polskojezycznej parafii.

Amerykanie nie swieca koszykow z jedzeniem, zatem maja jedynie swiateczny obiad, z indykiem albo ham- taka wielka gora miesa, slodkawe to i nie znajduje polskiego smaku, by porowanc.
I oczywiscie desery - jakies pie. Wszystko zalezy do rodzinnych smakow. Nie ma zadnych mazurkow czy innych babek, stricte wielkanocnych.
Bardzo czesto rodzinki wychodza na obad do restauracji np spotykajac sie tam w wiekszym gronie- znajomkow czy dalszej rodziny.

Palmy - zwykle galazki palmowe. Po prostu czekaja one przed kosciolem w poteznych kublach. Mozesz sobie takowa wziasc na Msze sw, ale mile widziane jest, kiedy ja oddasz, by nastepny rzut wiernych wykorzystal. Nikt Cie nie zgani, jesli ja wezmiesz po Mszy Sw ze soba (tak akurat jest na Florydzie). 
Na polnocy za palme robia fragmenty palmowego liscia. Dostajesz w kosciele kilka czastek do reki i mozesz spokojnie zabrac do domku.
Nikt nie robi palm znanych z polskiego wydania palmy.

Inaczej niz u nas wyglada tez wystroj kosciola. Biale lilie w doniczkach sa elementem dekoracyjnym. 

Aaaa, nie ma pisanek, nikt tu nie maluje jajek - nikt, mowie w odniesieniu do Amerykanow.
Ale jest cos takiego jak hunting eggs. Wszystko zalezy, kto jest organizatorem tej zabawy, bo moze to byc parafia, moze tez byc klub sportowy, stowarzyszenia.
Dzieciaki maja za zadanie szukac jajek na oznaczonym terenie. Czasem to zwykle plastiki z jakims cudakiem w srodku, czasem czekoladowe. 
W jednej parafii spotkalam sie ze zwyczajem rozbijania wielkiego czekoladowego jajka w 2 tyg po Wielkiej Niedzieli.

I najgorsze- poniedzialek po Wielkiej Niedzieli jest zwyklym dniem pracy. Nikt tu sie niczym nie leje, no chyba ze ciezko pracuje i plot plynie mu po uszach:)

Rafal, jak cos Cie gnebi jeszcze - dawaj.

Moje swieta sa rozmaite. Wszystko zalezy od tego, gdzie i z kim je spedzam.
Wiadomo, ze jesli nowojorsko, to z Siostra i maja polski wydzwiek. Jest barszcz ze swieconka. Pycha!
Jezeli spedzam je wsrod moich amerykanskich znajomych - sa w zabarwieniu amerykanskim.
Ot, taka nowa tradycja:)

piątek, 25 kwietnia 2014

Mlekiem malowane.

Kafejki.
Super, jak niespieszne, ale ich renoma przyciaga tlumy w godzinach szczytu i sie robi spiesznie...






          




Kawa pyszna, swiezomielona, pachnaca, slowem mniamniuska i mocna. 
Jakos mi sie uchwycilo cappuccino, jakby innego late nie bylo:)
a nie, ostatnia to flat white (podwojne mleko do cappuccino).

Co tu ukrywac, syn uczy mnie tych smakow, dzieki!

czwartek, 24 kwietnia 2014

Ciagle nowojorsko

Wiosna jakos nie moze wystartowac.
Cieplo, ale wiatr sprawdza stezenie szpiku w kosciach. Drzewa czekaja w blokach startowych na ciepelko.
No, gdzie ta wiosna?




Platany, na Manhattan West Side w parku przy Muzeum Historii Naturalnej wylaza ze skory, by zgarnac odrobine slonca.

Prozno wiosny szukac w gorze, pod nogami i owszem...









piątek, 18 kwietnia 2014

Wedrujaca pisanka.




Wykonana w Polsce, zakupiona w niemieckiej restauracji na polnoc od Nowego Jorku, w stanie Nowy Jork:) - w gorach Catskill.
Dotarla do mnie za posrednictwem mojej amerykanskiej kolezanki.
Ann wiedziala, ze to jajko, nazwy nie dala rady wymowic, ma cos wspolnego z Polska. 
I jakze sie zdziwila tradycja malowania jajek.

U progu swiat:
Happy Easter!
Rodzinno - kulinarnych satysfakcji,
Wiosny w sercu i za oknem!


A ja spadam do NYC.






środa, 16 kwietnia 2014

Instalacja, inicjacja...jak zwal tak zwal.

W moim zamierzeniu to jest: Orange lillipop forest sunset.*
To, co w poscie ponizej. 
Tak powstawalo w pocie czola, aparatu, pomaranczy, grapefriutow, krakersow, makaronu, szpinaku, ziemniakow, brakulow i co tam jeszcze bylo.

Wiem, ze czasem artystyczna dusza jest nieprzenikniona:):) - to na usprawiedliwienie tych wszystkich, ktorzy zagladajac do mnie i przygladajac sie zdjeciu - glosno mysleli?
What the hell is that? *







Celowo pisze po ang, zeby Jasna mogla sie sprawdzic:)

PS.
Umarlam.
Dopieszczam sie yoga, sciagam, rozciagam ect, ale wymyslilam sobie pilates. 
Nie wiedzialam tylko, ze trafie na sierzanta, a pilates class sie okaze boot camp.
Dobrze mi tak!
Jak Pan Bog chce pokarac, to wysle na pilates:)