1

1

poniedziałek, 24 lutego 2014

Po prostu musze, to jest silniejsze ode mnie...

"Smierc jest niczym.

Nie liczy sie.

Ja tylko wymknelam sie do drugiego pokoju.

Nic sie nie stalo.

Wszystko pozostaje dokladnie takim, jakie bylo.

Ja jestem soba i Ty jestes soba, a to zycie ktore przezylismy razem nie zmienia sie.

Kimkolwiek bylismy dla siebie, ciagle nimi jestesmy.

Zawolaj mnie po staremu, tak jak zawsze.

Mow o mnie spokojnie, jak zawsze.

A mowiac, nie zmieniaj tonu.

Nie ubieraj  slow w powage czy smutek.

Smiej sie ze wszystkich malych zartow, ktore oboje lubilismy.

Baw sie, smiej, mysl o mnie, modl sie za mnie.

Niech moje imie zawsze bedzie dla Ciebie domem.

Wymawiaj je bez trudu, bez ducha cienia nad nim.

Zycie oznacza to co zawsze znaczylo.

Nie zmienia sie.

Trwa absolutnie i nieprzerwanie.

Czym jest ta smierc jesli nic nie znaczacym przypadkiem?

I mam wariowac poniewaz jest ona ponad nami, nieprzewidywalna?

Ale ja jestem i czekam na Ciebie, gdzies w poblizu, moze za rogiem.

Wszystko jest dobrze".


Rosamunde Pilcher, "September"

Serdeczne dzieki Agatce, Mackowi i Jedruli za pomoc w tlumaczeniu.

czwartek, 20 lutego 2014

"Na pohybel calemu swiatu"

Krzysztof Spadlo

"           Moj ziomek opowiedzial mi wszystko ze szczegolami.

Czulem rozgoryczenia tak wielkie, jak caly wszechswiat. Nic nie moglo ukoic mojego cierpienia. Zachodzilem w glowe, co powinieniem zrobic. Przemknela mi nawet taka mysl, zeby doniesc naczelnikowi o calej sytuacji. Ale zdrowy rozsadek kazal mi zazegnac ten pomysl.

          Przebrnalem przez to wszystko, karmiac sie nienawiscia.
          Odpuscilem sobie jakiekolwiek zwierzenia w kumpelskim gronie, zeby uniknac pozniej wysluchiwania zyczliwych rad, czy tez dawania innym powodu do rozmowy.

           To i tak niczego by nie zmienilo.

Wiecie, jak to jest, kiedy czlowiek wpakuje sobie do glowy mysl, w ktora uwierzy i trzyma sie jej uparcie jak rozbitek dryfujacej klody. Tak tez stalo sie ze mna. Wmowilem sobie, ze wszystko, co mnie dreczy, umrze wraz z nastaniem roku 1925. Ta idea urosla w mojej wyobrazni do rozmiarow zaklecia i miala sie ziscic wraz z ostatnim uderzeniem zegara, ktore oznajmi swiatu, ze rok dwudziesty czwarty spaczal na polkach historii. "

To fragment ksiazki "Na pohybel calemu swiatu".

Daleka jestem od recenzowania, bo ani warsztat ani umiejetnosci.
Ale moge napisac o swoich odczuciach po przeczytaniu ksiazki.

Nie bawie sie w oceny, co "Artysta mial na mysli", bo o to trzeba zapytac Pana Krzysztofa.
Sama biore wszystko w dwojnasob: podoba mi sie i jest cos warte mojego czasu albo nie. I wszystko jasne.
Ta ksiazka jest warta mojego czasu. Podoba mi sie i juz czekam na 2 tom.

Poczatkowo, przy pierwszych jej kartach, myslalam, ze to taka polska wersja "Skazanych na Shawshank".
I dobrze, ze sie pomylilam. 
Ksiazka ta to obraz wieziennego zycia w II Rzeczypospolitej na przykladzie osadzonych we Wronkach. 
Ropuch/Ropuszek  i jego kumple, z krotszymi badz dluzszymi wyrokami za swoje kryminalne czy polityczne wystepki, probuja organizowac swoje zycie za wieziennymi murami.
To zycie, gdzie wszystko ma swoja cene. Czy to znaczy, ze staja sie jeszcze wiekszymi potworami, oczekujac rewanzu za kazdy ludzki gest?
Czy takie relacje wiezienne sa po prostu przykladem odczlowieczenia, gdzie przemoc ma swoja racje? prawo bytu? jest dozwolona, akceptowalna?
Czy wreszcie jest to zycie, gdzie niczego nie trzeba juz ukrywac, maskowac pod psychologiczno-socjologicznymi mechanizmami?


Polecam lekture, bo na te pytania musicie sobie odpowiedziec sami.
A ja? Ciagle odpowiedzi szukam, dlatego ksiazka ta jest warta mojego czasu.

wtorek, 18 lutego 2014

"Czerwona jarzebino" czyli polka po krakowsku.

Polonijne srodowiska z up state NY.
Stara, zasiedziala Polonia. I wiekiem i stazem organizacyjnym. Srednia wieku 60+.
Bardzo malo mowia po polsku, poprawnie jednak wplatajac "dzien dobry", "prosze", "dobranoc", "chce". Na szczescie nie szczyca sie inwektywami. 
W sumie to drugie albo trzecie pokolenie przedwojennej i miedzywojennej emigracji. Farmerzy. Specjalisci od mleka, siana, cebuli. Prowadza lub prowadzili farmy w tych specjalizacjach.
Celebruja polskie zwyczaje. Spotykaja sie na Wigilii, swietuja Swieconke.
Cokolwiek to znaczy, bo w tych spotkaniach nie mialam okazji uczestniczyc. Slyszalam o nich.
I oczywiscie kultywuja polskie tance ludowe, ze zdziwieniem patrzac na mnie, kiedy mowie, ze polka to przeciez narodowy taniec...czeski.

Bylam gosciem, normalnie jednym z mlodszych (WOW!!).
Przerazilam sie, kiedy do moich uszu, jeszcze w holu, dobiegaly dzwieki polek i disco polo.
Zajelismy wskazane miejsca, poznalismy naszych wspolbiesniadnikow, a tu polki graja. I polki.
No nie, jak dlugo mozna tego sluchac?

Polonese bal. Doroczne spotkanie Towarzystwa Polonijnego rozpoczete zostalo uroczym polonezem przez  Zespol Piesni i Tanca Twarzystwa Polonijnego. Piekne stroje (do poloneza:)). Piekny polonez.

Oczywiscie zespol ow mial za zadanie ubarwic cala uroczystosc. I ubarwial.
Pewnie sie czepiam, powinnam byc rownie zachwycona, jak moi wspolbesiadnicy, ale nie lezaly mi oberki w strojach niby krakowskich i mix strojow lowicko-bog-wie-jakich.
No widac, ze stroje maja cos wspolnego z ludowoscia.
Spodnica lowicka, wianek wielkopolski, bluzka i gorset gorali cieszynskich. No, nie gra i juz.
Nic nie mowie...slucham polek i innego disco.

Na trzezwo nie dam rady dlugo tak pociagnac, z calym szacunkiem dla kultywowania tradycji:)
Podsumowania, dziekczynienia, gratulacje.
To cichcem pryskam niby do toalety, ale przystaje przy barze.
- Shot glass please.
Za mna przyplatal sie swiezopoznany wspolbiesiadniek, ktory zamowil jakis wynalazek dla zony i piwo dla siebie. Nie dalo rady "walnac lufy", poprosilam o lod i grzecznie podreptalam za towarzyszem.

Ale nawet po rozcienczonym "szacie" zrobilo sie lepiej. W percepcji polek.

Okazalo sie, ze stalam sie tez atrakcja wieczoru. Byla okazja wyjasnic, nota bene zasluzonemu nauczycielowi jezyka polskiego i historii w polskiej szkole (to szkoly dzialajace m.in przy parafiach), co to jest  jarzebina. Tak, ten krzew, o ktorym spiewal lamana polszczyzna lider bandu.
I sprostowac, ze nie mieszkamy w ziemiankach, ze jest pizza i pepsi dostepna w Polsce.
No coz, wyobrazenia tych Polonusow o Polsce siegaja czasow przedwojennych i okresu miedzywojennego. Sa budowane na opiniach dziadkow badz rodzicow, ktorzy wyjechali za chlebem. 

Moj towarzysz zwrocil mi uwage:
-Jak chcesz cos z baru to mi powiedz.
No opiekun normalnie.
-Ok, to idziemy. 

I na druga nozke pod poleczki:):) Nawet sie fajnie tanczy:)

Obiad niby polska wersja. Steku chyba. I bigos, ktory wygladal, jak kapusta kiszona na cieplo przylozona parowka pokrojona w plasterki.
I zas sie nie zachwycam. Bo to taki wynalazek.
Zapytalam, co to jest.
- Jak to co? Bigos? Nie znasz? Nie gotujesz?
- No takiej wersji nie znam.

Wieczor okazal sie calkiem przyjemnym. Zespol sie tez znalazl w nie tylko polkowych przebojach. Opowiesciom tez nie bylo konca, w jaki sposob dziadkowie czy rodzice stawali sie wlascicielami farm. Praca, ciezka praca, bardzo ciezka praca i oszczedne zycie.
Wiekszosc dziadkow czy rodzicow przyjechala do USA z zamiarem dorobienia sie pieniedzy, powrotu do Polski, by "zyc jak hrabia".
Okazalo sie jednak, ze dzieci przesiakaja inna kultura, jezyk polski staje sie tym drugim jezykiem, kraj rodzicow nibylandia.
Zostali. Wrosli. Zmienily sie priorytety. Obok pracy wazna tez stala sie edukacja.
Dzieci, a juz wnuki z cala pewnoscia, maja dyplomy uczelni wyzszych. Pracuja w rozmaitych zawodach.
Polske, kraj raczej dziadkow niz rodzicow, znaja z wedrowek palcem po mapie.

środa, 12 lutego 2014

Czy Walentynki to glupota?

Komercja, pomysl na wyssanie grosza?
Tez.
Ale ja tam lubie kwiatki, kartki, czekoladki.
Przy kazdej okazji, a najlepisze sa bez okazji :)




A jak jest u Was?
To sie tylko mlodym zakochanym nalezy?

wtorek, 11 lutego 2014

Herbata na deserek

Nie wazne jak, byle w szklanym



M. ty mi nie czaruj, ze mozgi dzialaja na rytynie, bo ilosc informacji nas przytlacza.
Czy Ty jedziesz wlasnie na oparach?

poniedziałek, 10 lutego 2014

Cud Natury normalnie.

OOO, pic czy sie myc?


  (Kot kontemplujacy nie myslic z katem plujacym)



Mokre...




 Z tej strony tez mokre.



Ooooo....


 Pachnie? Mokre pachnie.



 ooo, woda!



Yummy, yummy!


 ok, end of story.





sobota, 8 lutego 2014

"Nie przy ludziach,

tylko przy rodzinie - sprostowala ciotka Maryna"

Na nowo odkrywam J. Chmielewska.
"Najstarsza prawnuczka"
Bomba!

A co znaczy rodzina?


piątek, 7 lutego 2014

Przepowiednia od swistaka i co ma do tego Soczi.

Drugiego lutego, wylapane z nor swistaki/groundhog'i przepowiadaja, ile do wiosny.
I ten ze Staten Island w Nowym Jorku i ten pensylwanski zgodnie orzekli: 6 tygodni!

Wielkie halo!

Wiadomo, ze w polowie marca bedzie wiosna.



I z tym sniegiem zartow nie ma.




O 8 pm mojego czasu obejrzalam otwarcie olimpiady.
Probowalam wczesniej online. Wszystko poblokowane. 
To samo bylo z Londynem. Czas na wszedobylskie reklamy jest czasem swietym. 

Sportowcy z Brazylii w sportach zimowych? A ta trojka z Wenezueli? A Honk-Kong? Zimbabwe? Israel?  Marocco?  Meksyk? Chyba mi cos umknelo...zeby nie bylo, ze im nie wolno. Jasne, ze im wolno uprawiac sporty zimowe. To dla ochlody przed konsekwencjami tropikalnego klimatu. OOOO:)
A ekipa z Wielkiej Brytanii swoje stroje wzorowala pewnie na radzieckiej armii.
A Niemcy jak krasnale. Tylko ich wstawic w ogrodku:)Superowe normalnie:)
Przychylam sie do opinii Onetu, ze Polacy to najladniej!

Tutaj jest wielkie halo z Maryska Szarapowa, bo ktos musi powiedziec, gdzie to Soczi z konca swiata:)

A ceremonia otwarcia rewelacja. Bo ja balet uwielbiam, choc chwilowo nie tancze:)
Why? To zagadka taka!

"Rewolucja! Parowoz dziejow! Chwala jej maszynistom!" Ja to jednak jestem jeszcze z Sojuza.
Genialny obraz Zwiazku Radzieckiego do muzyki A. Chaczaturiana (ciekawe, czy Ormianie uznaja go za "swojego"?) i "Podmoskiewskije wieczera...." (kto spiewal na lekcjach spiewu?) i " Zawsze niech bedzie niebo"...ja to znam nawet po niemiecku, ale jaja:)


We mnie to jednak drzemie slowianska dusza:)


czwartek, 6 lutego 2014

Prosto spod snowblowera.

Na polnocy daje snieg popalic...
Nigdy nie uprawialam sportow zimowych. Moze lyzwiarstwo niewyczynowo na lodowisku i saneczkarstwo na prywatnym torze, ktory wlasnymi rekoma wycial w lesie nasz kolega. I bilismy potem rekordy, kto wpadnie do strugi...
Na nartach jezdze mniej wiecej, tzn mniej na nartach, wiecej na d...
A poza tym cieplych alkoholi nie lubie.
Lubie ogladac sporty zimowe. Dlatego Soczi bedzie miod na moja dusze.
W kazdej dyscyplinie: hokej, lyzwiarstwo figurowe, uwielbiam panczenistow, slalomy , najlepszy gigant, a snowboardu nauczyl mnie syn. Ogladac. 
Zadna miara nie dam sie wsadzic obiema nogami na jedna deske. Z dwoma mam klopot...

Ale mialo byc o zimie. 








A ponizej snieg sie roztopil troszeczke...



Lepsze, nie? 
Taka zime wole, taka zime uwielbiam!


środa, 5 lutego 2014

Czy jestem stara kobieta? A moze post zebraczy?

Zakupilam sobie perly. 
Zachwycily  mnie na stronie ArsNeo i teraz do mnie dotarly. Piekne sa.


Czytalam, ze to lzy, klopoty itd...
Faktycznie?
Ale tez czytalam, ze to atrybut prawdziwej kobiety (sic!)
Wszystko jedno, zachwycaja mnie, a i bransoletka sie robi.

Sreberko kupuje sobie online. Klopot jedynie taki, ze Artysci wyslaja je na terenie Polski i zawsze musze kogos angazowac.
Dokonywalam kilku zakupow, zamawialam i konsultowalam wlasne pomysly z artystami i...jestem zachwycona. Nie robia dziadostwa, jak niektore kwiaciarnie czy osoby handlujace na allegro. 
Zdjecia oddaja piekno prac albo prace sa jeszcze lepsze niz na zdjeciach. Nigdy inaczej.

Zaluje, ze swoja dzialalnosc juz zamknela Pani S. Tez czarowala cudenka. 
Moje winogronka na caly rok wlasnie zamowilam u niej:


No cudne sa!

Nikt mi nie sponsoruje postu. Po prostu, po nauczce z wiechciem, wiem, ze warto miec sprawdzone i wiarygodne sklepy. 
Z tego "srebrnego" portalu korzystam wysylajac upominki.
A ze walentynki za pasem...

A gdyby ktos, jakie walentynek, chcial sobie zrobic dobrze, a  mnie zrobic niespodzianke, to sie wcale za to nie obraze.

poniedziałek, 3 lutego 2014

Po prosbie.

Blog roku.
Nie wiem, nie sledze, tej zabawy w polskojezycznych mediach. Zreszta zadnej innej zabawy tez nie sledze:)
Ale blogi sledze i... Szary Burek startuje.
Lubie go. W sensie bloga:) Cenie go za zdjecia i przede wszystkim za przewrotnosc.

A na FB tez napisze, a w sumie wystawie moje dzieci rozdziarajacym postem: 
Trzeba pomoc mojej mamie.
Widzisz Szary Burku, jak sie staram?
I na skype tez bede stukac.

 Dla wszystkich chetnych:

sms o tresci J00069 (jot zero zero zero szesc dziewiec) na nr (zlodziejski) 7122.
Zlodziejski nr, bo sciagna 1, 23 zl. Cele charytytywne.
Dziekuje serdecznie!

Niestety, dotyczy tylko Polandii, a szkoda :(

I pochwalcie sie, kto poparl jedynie sluszna sprawe Szarego Burka, prosze (i tu oczy jak u kota ze "Shreka")