1

1

środa, 31 sierpnia 2011

"...a po nocy przychodzi dzien, a po burzy spokoj..."


...

I po klonie.




zmielony...

John z Jimem uwineli sie z nim szybciutko. 
John zajechal swoim sprzetem...



Ciekawa jestem dlaczego chipper - maszyna do szatkowania drewna - jest lumaczona jako rebak?
Porabalo jakiegos translatora?



wtorek, 30 sierpnia 2011

Greenpoint muzycznie

Syn podrzucil mi te muzyczne klimaciki.
Sympatyczne...

A najfajniesze jest to, ze wideoklip powstal wlasnie na Greenpoicie.
Tylko gdzie?

Ktos kojarzy te okolice?
Kent?


poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Po spotkaniu z Irene. Szacowanie.


Irene.
Wybrala sie na przechadzke po Wschodnim Wybrzezu. Chciala zamieszac i namieszac. Udalo jej sie znakomicie. Zrobila to w dwojnasob. 
W przyrodzie i ludzkich glowach.

W USA spacer rozpoczela od  Florydy, potem wybrzezem Karoliny Poludniowej, Polnocnej...Im bardziej na polnoc tym mniej jej sie chcialo, bo tracila na sile.
Nie tracily jej natomiast doniesienia. O tym, czego nalezy sie spodziewac i co nas moze spotkac. 

Targane wiatrem czupryny drzew gubily swoje najpierw suche, a potem slabe konary. Lamane - rwaly linie energetyczne, telefoniczne, kablowki i netu.
I to byla najdotkliwiej odczuwana strata. Dzien bez spotkan na FB. Dzien bez TV...

Przeciagajace sie opady deszcze przyniosly ze soba przybor wod, podtopienia, w konsekwencji powodzie.
Uderzyly one najbardziej w domostwa polozone przy akwenach wodnych. Albo na osuszonych bagnach. Dziwne, prawda? 

Sluzby ratownicze przeszly egzamin z organizacji. I zdaly go celujaco. Czapki z glow!

Gorzej z ludzmi. Sa ofiary. 
Surfer w New Jersey, ktory pragnal doznan na fali. Abo spacerowicze. Swietna aura na wycieczki.
Najbardziej podoba mi sie jednak podejscie ratownikow do dwoch kajakarzy, ktorzy wyplyneli na Atlantyk. Zostali uratowani i uwiezieni. Mam nadzieje, ze zmadrzeja.
Nie rozumiem sportow extremalnych i szukania adrenaliny z narazeniem zycia.
A potem gadania o ofiarach.


Oproznione  we czwartek i piatek polki sklepowe juz w sobote zostaly zapelnione. 
Nie zginiemy z glodu.

W XXI wieku, czasie kosmicznej technologii, symulatorow i innych cudakow, gotowych przepowiadac co by bylo gdyby… Matka Natura zabawila sie z nami po raz kolejny.
Pokazala, ze jest nieprzewidywalna. 
A moze my dajemy sie ponosic jedynie skrajnym emocjom?

Moje spotkanie z huraganem bylo pierwszym.
Dla osob mieszkajacych na Wschodnim Wybrzezu, to nie bylo pierwsze i nie ostatnie zapewne spotkanie z niszczycielskimi silami natury.

Czy ktos wyciagnal z wnioski na przestrzeni ostatnich lat?

W dalszym ciagu drewniano-papierowo-gipsowo-plasitkowa technologia budowy domow nie daje nalezytego zabepieczenia przed niszczycielskimi silami natury.
W sumie wystarczy sie dobrze i mocno rozpedzic, by przeleciec z jednej strony domu na druga. Bez otwierania drzwi.
Na terenach bagiennych, w poblizu rzek (ach, te widoki) powstaja (powstawaly, ta ekonomia:) osiedla. Jak grzyby po deszczu. Potem larum, ze za duzo deszczu. I mokro.
Woda sie wdziera do piwnicy. Zalewa i niszczy. Glupia jakas. Powinna te okolice omijac szerokim lukiem. 


A u mnie?
Irena dostarczyla atrakcji. 
Rzucila klonem na linie energetyczna, pozrywala kable. 





Panowie z serwisu uwineli sie z nimi w poniedzialkowe popoludnie. 




Mnie czeka uprzatniecie podworka z galezi.
I zywot wrocil do normy:)




sobota, 27 sierpnia 2011

Cukinie oddam za free.


W tym roku przebojem mojego warzywniaka sa cukinie. Rosna jak oszalale.
Pomidory wyszly slabo. Nie wiem, czy bylo im goraca tego lata czy wrecz przeciwnie – mokro? A moze po prostu smutno?




Na urodzaj i przetworstwo cukiniowe brakuje juz pomyslow.
Nuda wieje cukinia na kanapce, grilowana, panierowana.

Zatem skok do wypiekow z dodatkiem cukini. 
Chlebek cukiniowy. Nie powalil mnie na kolana. 
Ciasto z cukinia w tle natomist tak. Jest pyszne.


 Zucchini bread
chlebek cukiniowy


1 cup cukru,
1/2 cup oleju,
2 jajka,
1/2 lyzeczki wanilii,
1 cup cukini startej na grubych oczkach tarki,
1 1/2 cup maki,
1/4 lyzeczki proszku do pieczenia,
1/2 lyzeczki sody oczyszczonej,
1/4 lyzeczki soli,
1/4 lyzeczki galki muszkatulowej,
1/4 lyzeczki gozdzikow mielonych.


Cukier, olej, jajka i wanilie wymieszac w misce.
W drugiej misce wmieszac ze soba wszystkie "suche" . Polaczyc z "mokrymi", dolozyc cukinie, lekko wymieszac. 


Piec w temp 175 C, 60- 75 minut w piernikowej foremce.


W amerykanskim ujeciu tego typu chlebki sa traktowane wlasnie jak chlebki. Zadne tam ciasto. Zatem cukiniowy chlebek moze byc dodatkiem do zup, podstawa do sniadania czy uzupelnieniem kolacji.
Choc ma smak  "okolopiernikowy" dla mnie kloci sie z pojeciem ciasta. W koncu to chleb.




Zucchini Chocolate cake
cukiniowe ciasto czekoladowe


1/2 cup masla/ margaryny,
1/2 cup oleju,
1 3/4 cup cukru,
1 lyzeczka wanilii,
1/2 cup kwasnego mleka*,
2 1/2 cup maki,
1/3 cup kakao,
1/2 lyzeczki proszku do pieczenia,
1 lyzeczka sody oczyszczonej,
1/2 lyzeczki cynamonu,
1/2 lyzeczki gozdzikow mielonych,
2 cup cukini, posiekanej,ze skorka,
1/3 cup czekoladowych chips.


* kwasne mleko latwe w ykonaniu: do 1/2 cup mleka wlac lyzeczke soku z cutryny ALBO octu. Odczekac chwilke, skwasni sie niemalze natychniast. I gotowe:))


Maslo, olej, cukier polaczyc ze soba, dodac jajka i wanilie oraz kwasne mleko. Wymieszac. 


Pozostale "suche" skladniki wymieszac ze soba. Polaczyc z "mokrymi". Dodac cukinie.
wylozyc na foremke (9 X 12 X 2"). Na wierzchu osypac czekoladowymi chips.
Piec w temp. 170 C 40 - 45 min.

 Mozna to ciasto mrozic, bez uszczerbku na jego jakosci.





Jesli nie bede musiala sie ewakuowac albo mnie nie wywieje, albo nie zaleje to poszukam jeszcze cos na cukiniowa oslode :))


piątek, 26 sierpnia 2011

Anomalia

Na ile to anomalia pogodowe to nie wiem...

Od srody, kiedy emocje po trzesieniu ziemi opadly, jestesmy karmieni informacjami o huraganie Irene.

Nadchodzi od wschodu. Powaznie zagraza tym czesciom Nowego Jorku, ktore leza blisko oceanu i u ujscia Hadsonu i East River. Zatem Dolny Manhattan, Dolny Brooklyn,  czesc Staten Island, Long Island i czesc Queens polozona przy oceanie.
Tyle natura. 
Zawieje z potezna przedkoscia (185km/h i rosnie), spadnie mnostwo deszczu. Namiesza.

Ale juz teraz, zanim dotarl huragan na wybrzeze, namieszal i miesza. Raczej w glowach.
Kto zyw ruszyl czyscic rynny, zbierac to wszystko z podworek, co moze byc targane wiaterm. Kubly, grile, meble ogrodowe zajechaly do garazow i piwnic. Okiennice zostaly sprawdzone i na wszelki wypadek przytwierdzone na nowo, mocniej. Auta przeparkowana spod okazalych drzew. Obejscia przegladniete na wypadek...no wlasnie czego? Silnego wiatru? Ulewy? Powodzi?
Tak, wszystkiego do kupy.

I ruszamy na zakupy. Zywnosc o przedluzonej trwalosci.
Baterie do latarek. Generatory pradu.
Baterii juz nie idzie kupic, a The Home Depot wprowadza listy na zakup generatorow. (Chyba im tez podpowiem o Komitetach Kolejkowych).
A...jeszcze trzeba zatankowac auta, tak na wszelki wypadek. 

Oczywiscie, przezorny itd... Tylko na litosc nie dajmy sie zwariowac.
Ilez baterii mozna zuzyc? Na jak dlugo wyposazyc swoje spizarnie?

W stan gotowosci postawione sa wszystkie mozliwe sluzby. Wyznaczono miejsca na wypadek ewakuacji z terenow zalewowych.
Przykazano mieszkancom najbardziej zagrozonych terenow o przygotowaniu kocy, odziezy i zywnosci w samochodach na wypadek natychmiastowej ewakuacji.

Huragan jest zapowiadany na sobotni wieczor, noc i niedzielny poranek-o ile nic sie oczywiscie w doniesieniach o huraganie i w samym huraganie nie zmieni. Otrzymal "trojke' w pieciostopniowej kategorii. Ponoc ma sie nawet poprawic na 4...Oby nie...



Dlaczego huragany nasza zenskie nazwy?

Apoteoza strachu.

czwartek, 25 sierpnia 2011

środa, 24 sierpnia 2011

Ciekawe...

Wiekie halo...
Krem nawilzajacy jakich tysiace w drogeriach czy innych sklepach z kosmetykami.

To prawda. 
Tylko, ze ten krem znalazlam w amerykanskim sklepie z kosmetykami. Bardzo daleko od polskich enklaw, dzielnic, sklepow.
I ucieszylam sie jak dzieciatko, ze OTO NASI. 
Kurcze, w towarzystwie wszystkich ty marek z gornej i sredniej swiatowej polki, wsrod tych, co kosztuja 15$, 55$, 150$ i wiecej.


Jakikolwiek jakosciowo jest ten krem, juz go mam i wyprobuje. 
" Z milosci do piekna..." po polsku :))


wtorek, 23 sierpnia 2011

Ale jaja. Trzesie...

Juz myslalam, ze ze mna jest cosik nie tak.
Potezne ubytki magnezu w organizmie, skoro ni z tego ni z owego trzese sie dziwnie...
Ale tak calym cialem? Naogol to jakis miesien sobie drga i przypomina mi "wez tabletke". Magnezowa sie znaczy.
Ide na latwizne, zajadam sie czekolada...

Potem pomyslam, ze dziwnie cichutko zakradla sie na moj taras sasiadka i trzesie moim lezakiem. Ale nikogo nie bylo...

Schizy jakies...?
Leczenia wymagam...?

Przyszlo...minelo... Cos mi sie pokrecilo. Wrocilam do sloneczka i lektury. Zajmujacej zreszta.
Az tu zajezdza do mnie wiadomosc od Synusia:" Czulas, ziemia zatrzeslo. Czy to trzesienie ziemi bylo?".

Rzut oka na doniesienia...I wszystko jasne. Cyrk na Manhattanie. Obawy przed atakiem w Waszyngtonie.

WOW! Moje pierwsze prawdziwe trzesieni ziemi, a nie zadna przenosnia. No takie drzenie raczej. Fajne bylo.

Specjalisci i znawcy tematu mowia, ze tego typu wydarzenia sa rzadkoscia na Wschodnim Wybrzezu. Tylko fala jakos tak daleko rozchodzi sie od epicentrum. 
Na szczescie nie bylo ofiar, jedynie jakies uszkodzenia budynkow. Wszystko szybciutko wrocilo do normy. 


A my pewnie bedziemy sie ekscytowac tym jeszcze dlugo...



niedziela, 21 sierpnia 2011

Bethel Woods raz jeszcze

To magiczne miejsce...



U podnoza tej gory (w sumie na wysokosci bramy) byla scena. Na niej przez trzy pamietne dni 1969 roku, trwaly muzyczne wystepy przerywane ostra narkodeliczna i alkoholowa zabawa. Albo to zabawa byla przerywana wystepami...


Artystyczny happening zmienil oblicze Ameryki, potem swiata...






Na tej trawce, jak okiem siegnac, zasiadly tysiace mlodych ludzi.

Duch hipisowski pozostal, wdeptany tysiacami stop w rozmiekla ziemie.



W tej chwili, po drugiej stronie wzgorza, Artystyczne Centrum Bethel Woods zaprasza, oferujac niesamowite warunki. I niesamowitych wykonawcow. 
3 wrzesnia bedzie Elton John.


Na mnie ona (sie znaczy Galeria) robi wrazenie :))


sobota, 20 sierpnia 2011

"Falowanie i spadanie..."


Z dolu do gory. Z gory na dol.
Kora i Maanam:)
Ale nie raz-dwa, raz-dwa.  To raczej 14, 13, 12, 10 tysiecy…
Owe falowanie na nowojorskiej gieldzie. I spadanie. I szalenstwo na rynkach swiatowych.

Gora . Dol. Up. Down.
Podobno jest to odpowiedz na ratingowe notowania USA.
Indeks akcji spolek gieldowych, ktore maja nadawac rytm gospodarce amerykanskiej leci na leb, na szyje.

“…Miraż tworzenia, złuda istnienia
Im wyżej skaczesz, tym bliżej dna …”


Jedni (oczywiscie uznani specjalisci itd) twierdza, ze tak jest faktycznie. Traca one na wartosci. Inni zas mowia, ze to wirtualna kasa, ktora tak ma sie do rzeczywisctosci jak piesc do nosa.

Nie wiem o indeksie. Wiem, ze rynki szaleja. 

Ponoc to wariactwo ma przyczyny psychologiczne, bo nie jest mozliwe, zeby wartosc przedsiebiostw rosla czy malala w zawrotnym tepie z dnia na dzien.

Pan Prezydent zapowiada, ze plan naprawy gospodarki gotowy bedzie “na po wakacjach”.

A poki co bezrobotnych przybywa. I nie tylko tych z Wall Street, w bankowosci i finansach. Sektor budowlany i nieruchomosci niby troszke drgnely… Niby:)) Inflacja szaleje. W koncu ile mozna drukowac kasy bez pokrycia?

Niektorzy wietrza w tym kolejna recesje. Gorsza od tej z 2008r. Ma tapnac. Porzadnie. Ponoc nie osiagnelismy jeszcze dna. Ciekawa perspektywa…

Narzekaja drobni przedsiebiorcy, podwykonawcy. Na kase trzeba dlugo, dlugo czekac. Czasem pol roku, czasem nawet rok. Inwestycje rozpoczete przed 2008 rokiem sa w duzej mierze na ukonczeniu, a o nowych nawet wroble nie gadaja. Ani golebie w Central Parku. Ani nigdzie indziej...

“…W końcu zmęczony bez sił i ochoty
Bez domu i imienia, w kanale zapomnienia …

Falowanie i spadanie, falowanie i spadanie
Ruch, magnetyczny ruch, ściana przy ścianie …”

piątek, 19 sierpnia 2011

Gosc na blogu. Ryz pustelniczy E-Tomka.

Prezenty moga byc rozmaite.
Jak bardzo, mialam okazje przekonac sie ostatnio.
Dostalam w prezencie... przepis na ryz pustelniczy. Juz jest moj, jak napisal autor  :)


Sam pomysl mi sie pdoba, bo to danie jest z gatunku latwe i przyjemne. Nie trzeba scisle trzymac sie miarek i wagi, wymaga wyobrazni i kreatywnosci. Nawet jak  sie cosik  schrzani, to tez jest ok. Znaczy, ze tak mialo byc:)) Po prostu wena kulinarna...


Ryz pustelniczy od Tomka E-znajomka
1 cup ryzu,
1 cebula,
1 lyzka oliwy,
2 ½ cup’s wody,
½ cup szynki krolewskiej (albo innego mieska, moze tez byc wiecej),
dostepne lub preferowane warzywa,
sos indyjski “tikka masala curry”.


Oddaje glos autorowi przepisu:
“Do garnka z odrobina oliwy dodaje posiekana cebule, lekko podsmazam (karmelizuje?). Wrzucam jeden cup ryzu (osobiscie preferuje ciemny). Podsmazam ryz tak, zeby sie zrobil szklisty. Dolewam wode.
Doprowadzam calosc do wrzenia i zmniejszam natezenie energii, zeby sie lekko gotowal. Przykrywam. Ryz bedzie absorbowal wode okolo 50 minut.
Po jakis 20 minutach gotowania dodaje pokrojona w paski szynke krolewska. Ryz nabierze aromatu i smaku. (Dodaje krolewska ze wzgledu na moja blekitna krew).

Swieze warzywa kroje w paski: wiecej cebuli slodkiej, papryki w trzech kolorach (zeby kolorowo), seler, por, korzen pietruszki, straczki zielonego, slodkiego groszku. Podsmazam chwile na oliwie. Lubie warzywa soczyste i chrupkie. Po chwili smazenia dodaje sos indyiski "tikka masala curry" . Kiedy sos zawrze dodaje wszystka do ryzu - doslownie na sam koniec, gdy juz nie ma wody.
Szynka i warzywa kroje w paski takiej wielkosci zeby mozna bylo jesc paleczkami. “

Normalnie pycha.
Osobiscie preferuje widelec, bo paleczki… No coz, swietne sa do sushi. 
Nie wetnie czlek od razu calej tacy.

Popelnilam tez "kotleciki Krysi i Rysia" skubniete tutaj.
Zrobilam je w dwoch wersjach. 
Klasyka smazona na patelni, a czesc zapakowalam do pieca. Na "trzy zdrowaski".
Ten drugi sposob jest osobiscie dla mnie lepszym. Nie ma stania przy patelni na przyklad...
Porcje kotlecikow wykladam na natluszczona blaszke i sie zapiekaja same.

Zobaczcie sami: 



Zapiekane w piecu.
Klasyka z patelni.

czwartek, 18 sierpnia 2011

S'mores. Cudaki z ogniska.


Zadne pieczaki, ziemniaki, kielbaski, jablka nie oddadza klimatu amerykanskiego ogniska.

Zaplonie ogien, plomyki beda wesolo trzaskac lakomie lizac polana...
Nad ogniem rychlo uniesie sie las (albo lasek) patykow z marshmellow. W wersji XXL. Marshmellow czyli slodkie pianki.

W pogotowiu natomiast bedzie czekac paczka krakersow grahamkowych i kawalki czekolady.
Kiedy marshmellow zmiekknie (jakby bylo twarde;)) - bedzie na krok od rozplyniecia sie nalezy natychmiast umiescic je miedzy dwoma kawalkami krakersow, a do srodka zapodac czekolade. Cieple marshmellow ja stopi i bedzie pyszna slooddkkaa kanapka z ogniska.
Amerykanski specjal. S'mores.

Wszystkiego slodkiego:)


środa, 17 sierpnia 2011

wtorek, 16 sierpnia 2011

Swietowanie. Po amerykansku



W tym kraju nie sposob przegapic jakiekolwiek swieto. Po prostu nie ma takiej mozliwosci.
Nie da sie zapomniec o Dniu Ojca, Walentynkach, Swiecie Niepodleglosci czy Halloween. Nie da sie i juz.

To za sprawa komercji. Po pierwsze.
Naogol, jakies minimum dwa tygodnie przed swietem telewizornia trzesie sie od reklam i przypominaczy.
Jaki w tym cel? Oczywiscie sale czyli wszelkie mozliwe promocje, obnizki itp by zachecic do kupowania. Niekoniecznie prezentow. 

Po drugie kartki, w rozsylaniu ktorych rozmilowani sa Amerykanie. I to akurat mi sie podoba. Niby nic, a jednak ktos pamieta. Pomijam firmy uslugowe i itp…

Podziw i uznanie budzi kartka wykonana wlasnorecznie. I wcale nie chodzi o jakies walory estetyczne. To czas poswiecony na jej wykonanie, ktory przeklada sie na pamiec i serce. Pamiec o bliskich. Serce dla bliskich.

Po trzecie balony.
Nie ma amerykanskiego swieta bez balonow. Mozna zapomniec o kwiatach. O balonach nigdy!



Czy ktos z Was dostal balon z okazji okonczenia szkoly? Ja te nie.
Tutaj to skladnik podstawowy do kartki z gratulacjami zreszta. 
Chyba sobie kupie balon...

Milego swietowania. Czegokolwiek. Bo zyczenia tez przy okazji swieta sie otrzymuje w slownej, bardzo prostej formie. Happy …



Post dedykuje mojej Znajomej Krysi, ktora wlasnie zostala swiezo upieczonym Obywatelem. Oczywiscie, ze podarowalam jej balon z tej okazji. Panstwo podeslalo jej certyfikat obywatelski;)) za jedyne 670$.


Chcialam powachac, jak pachnie swiezo upieczony (zaprzysiezony raczej obywatel), ale  przez fakt upalnej pogody Krysi sie nie zgodzila. A Euphoria CC chyba nie oddaje….

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Sens. Szczescie. Po prostu zycie...



Nie jestem jedyna ani pierwsza w poszukiwaniu zrozumienia i nadaniu zyciu i wydarzeniom wokol mnie sensu. 

Sytuacje na pograniczu zycia i smierci czesto daja dla mnie pretekst dla takich przemyslen.

Moj ulubiony filozof Pan Leszek Kolakowski super o tym traktuje.
"W zyciu nie nalezy szukac sensu, a ten, kto go szuka, sam jest sobie winien" 

Tylko zeby jeszcze ze swoboda i spokojem to wszystko zaakceptowac... 
A czlek sie burzy, walczy, trwoni czas... 
A potem wraca do punktu wyjscia, ze to w sumie i tak bez sensu (z ta walka i poszukiwaniem sensu) i jedynie wiara w glebszy sens tego wszystkiego ma sens.
Mozna sie pogubic...

Leszek Kolakowski:

"..Rozumiem, że chcielibyśmy mieć niezawodnych mistrzów… Ale nie jest pewne, czy są tacy mistrzowie, nie jest pewne, że oni muszą mieć rację, i nie jest pewne, że powinniśmy ich słuchać. Nawet dobre rady bardzo dobrego mistrza nie muszą pasować do mnie i mojego życia..."



Oto zbiór przykazań Leszka Kołakowskiego:

  • Po pierwsze: przyjaciele.  A poza tym:
  • Chcieć niezbyt wiele,
  • Wyzwolić się z kultu młodości,
  • Cieszyć się pięknem,
  • Nie dbać o sławę,
  • Wyzbyć się pożądliwości,
  • Nie mieć pretensji do świata,
  • Mierzyć siebie swoją własną miarą,
  • Zrozumieć swój świat,
  • Nie pouczać,
  • Iść na kompromisy ze sobą i światem,
  • Godzić się na miernotę życia,
  • Nie szukać szczęścia,
  • Nie wierzyć w sprawiedliwość świata,
  • Z zasady ufać ludziom,
  • Nie skarżyć się na życie,
  • Unikać rygoryzmu i fundamentalizmu.

piątek, 12 sierpnia 2011

Ciacho jagodowe

 
 Bluberry pie

3 cup jagod, 
1 cup wody,
2/3 cup cukru,
3 lyzki maki ziemniaczanej,
klasyczny podklad pie (gotoweic jakis) albo samodzielnie wykonany podklad z kruchego ciasta, koniecznie trzeba wylozyc scianki foremki do wysokosci 2 cm.
1 cup jagod gotowac przez miniute z woda. Dodac, cukier i make ziemniaczana rozpuszczona w odrobinie zimnej wody. Gotowac, az sok stanie sie gesty, w garnku pojawia sie babelki. Odstawic do wystygniecia. Dodac pozostale 2 cup' y jagod.

Przesudzone jagody wylac na pie. Piec ok. 20 min. Wystudzic.
Ciasto jest pyszne z bita smietana na wierzchu :)
I oczywiscie sie packa, jak wszystkie ameryckie specyjaly, ale jest po prostu znakomite.

czwartek, 11 sierpnia 2011

Jagody. Po amerykansku:)

Co znaczy po amerykansku?
Nie, ze bluberrys.


Duze, duze i oczywiscie musi byc wygodnie przy zrywaniu.
Rosna sobie zatem na ... krzewach.



W smaku jagodowe- tak, jak te znane mi z Polski. Nie brudza jednak, jak te rodzime. Sprzyja temu bialy miazsz.

Nadaja sie na pierogi, drozdzowki, ale najsmaczniejsze jest jagodowe ciasto. Jedyny pie, ktory wyjatkowo mi smakuje.

Bluberry pie.

wtorek, 9 sierpnia 2011

Jim & Terry

Klasyka w wydaniu amerykanskim.

"Kobieta po przejsciach. Mezczyzna z przeszloscia"...

Wlasnie popelnili zwiazek malzenski. Dla kazdego z nich trzeci.
Jakby do trzech razy sztuka..

On - Amerykanin polskiego pochodzenia, po babci i dziadku. Mieszkal i pracowal w Nowym Jorku, Arizonie, Nevadzie, Kolorado, by na powrot wyladowac w Nowym Jorku.

Ona - Amerykanka szkockiego pochodzenia, po mamusi i tatusiu.
Probowala szczescia na wschodnim wybrzezy USA, od Florydy po Maine, by osiasc w Nowym Jorku.

Jim i Terry zgodnie twierdza, ze ich pierwsze zwiazki, zaraz po szkole sredniej, byly pomylka.
W zgodzie i spokoju rozeszli sie ze wspolmalzonkami.

Potem bylo drugie podejscie. Troszke dluzsze niz poprzednie, dwu-, trzyletnie zwiazki.

Jim trafil na chorobliwie zazdrosna babe, ktora swoimi podejrzeniami gotowa byla wpedzic go do grobu.
Terry natomiast trafila w ramiona (predzej lapy) nowojorskiego policjanta. Dal jej popalic w kazdy, mozliwy sposob, na granicy prawa.

Oboje, po ciezkich i dlugich probach ratowania swoich zwiazkow, odeszli.
Dzieciaki do kazdej mamy.

Teraz podjeli kolejna probe. Pokaleczeni liza swoje rany.
Zycze im, by to bylo wlasciwe, ostateczne przeznaczenie.

"... i nigdy nie wiadomo, mowiac o milosci, czy pierwsza jest ostatnia czy ostatnia pierwsza..."
Generalizowanie jest okrutne w kazdym przypadku, nie tylko trwalosci i "jakosci" zwiazkow malzenskich. Na marginesie bowiem stawia sie te pary, ktore maja piekny, czterdziestoletni lub dluzszy, staz malzenski. Wspaniale rodziny. I wspaniale wspomnienia. 

Faktem jest jednak, ze charakter rodzin amerykanskich jest patchworkowaty. 
Twoje dzieci. Moje dzieci. Nasze dzieci. Niektorym to wychodzi na dobre, innym niekiedy nie.
Bez cennych wzorcow, wspolnoty rodzinnej, milosci, tolerancji, radzenia sobie z trudnosciami i wzajemnego wsparcia daleko nie zajdziemy.

Jim'owi i Terry z calego serca zycze, by Tym razem Im sie udalo. 
Zasluguja na to :))



poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Pomozecie? Pomozemy!!

Foto: REUTERS/Larry Downing



To slawetne “zaklecia” z lat siedemdziesiatych ubieglego wieku znam jedynie 
z opowiadan i dowcipow, ale natychmiast mi sie skojarzylo po wystapieniu Pana Prezydenta.
My, biedni Amerykanie, narazeni z kazdej strony na ataki, poradzimy sobie z kryzysem. Wyjdziemy z tego! “Musimy sie lepiej postarac”, podpowiedzial.

Unia Europejska drzy w posadach zagrozona problemami strefy euro.
Rewolty w krajach arabskich zagrazaja swiatowemu bezpieczenstwu.
Japonia mierzy sie ze skutkami tsunami.

A Ameryka?
Finansisci sa sceptyczni i przepowiadaja los Grecji. Indeks gieldowy leci na leb, na szyje. Nie ma wariacji z 2008, ale niewiele brakuje.
To tak, jakby ze spodziewanego deszczu narodzilo sie tornado. 
W sumie dobrze, ze nie tsunami. Chociaz przy dzisiejszych notowaniach pazdziernikowa bodajze sroda z 2008 wydaje sie pryszczem.

Specjalisci od ekonomii beda sprzedawac swoje racje. W koncu lepiej sie znaja na finansach publicznych ode mnie. Sama mam jedynie doswiadczenie w kategorii mojego domowego budzetu. Niestety, nie jest ono potwierdzone zadnym certyfikatem, dyplomem, papierkiem nawet.

Popyt, podaz, nadprodukcja. Bogata Polnoc. Biedne Poludnie w skali swiatowego rozlozenia sil itd… 

Tutejszy sposob na zywot to posiadnie. Wiecej i wiecej. 
Wiele osob dalo sie nabrac na hasla w stylu  "jestes tego warta". I kolejne pozyczki. 
Na dom, samochod, drugi samochod, lepszy samochod, wakacje, zakupy, telewizor, wiekszy telewizor, lepszy telewizor, lepsiejszy telewizor...
I tak bez mala ze wszystkim. 

Ameryka padla ofiara chciwosci. Wszyscy chcieli miec wszystko. Teraz. Zaraz. I przy okazji zarobic. Budujacy  i sprzadajacy domy, samochody, lodzie, sprzet sportowy, kosmetyki, odziez...

Wynajeci spece od sprzedazy, reklamy, PR itd skutecznie namieszali w glowach, ze kupowanie stalo sie sposobem na zycie, spedzanie wolnego czasu, swietowanie.
Towarzystwo ruszylo do galerii... handlowych. I zacisnelo sobie petle na finansowej szyi.
Wciaz chcialoby sie brac, nie ma jednak skad. I ten model tak samo dotyczy wielu rodzin, jak i sytuacji w portfelu miast, powiatow, stanow czy kraju.

Ale damy rade, musimy sie tylko postarac…

:)))

niedziela, 7 sierpnia 2011

Zlodzieje...

Biedna brzoskwinia. 
Pieknie obrodzila tego roku. Pod ciezarem owocow zlamala sie dorodna galaz.



I zaraz pojawili sie chetni ...



...ktorzy potem udaja niewiniatka

sobota, 6 sierpnia 2011

Oslawione ciasto. Brownies.



Ciacho to, obok wszelkiej masci pie, nalezy do najslynniejszych amerykanskich wyrobow.  Czy najsmaczniejszych... tego nie wiem, kwestia  gustow i smakow.
Troszke zakalcowate, ale taki jest jego urok. 


Kakaowe Brownies

1 cup (szkl) cukru, uzywam brazowego, ale smialo moze byc krysztal,
1/2 cup masla, moze byc i margaryna, z maslej jest jednak lepsze,
1 lyzeczka wanilii,
2 jajka,
2/3 cup maki,
1/2 cup kakao,
1/2 cup siekanych orzechow wloskich (osobiscie nie dodaje),
1/2 lyzeczki proszku do pieczenia,
odrobina soli, mozna uzyc slone maslo i wtedy sol nie jest koniczna.
Miksujemy cukier z maslem, wanilia i jajkami na jednolita mase. Dodajmy pozostale skladniki. Mieszamy razem i wylewamy na natluszczona foremke. Nie jest ona duzych rozmiarow; 8 X 8 X 2 inches, calkiem maly kwadracik. 
Pieczamy w temperaturze 170C , 30 - 40 minut. Z foremki o podanych wymiarach wychodzi ok. 9 porcji.
W sam raz na deserek. Ciasto to szybko obsycha.
Smialo mozna zrobic polewe czekoladowa. Bedzie wtedy bardziej okazaly. Jak kto lubi. Albo krem z creme cheese'm - rodzaj sera (jak "Filadelfia")

Jeden serdek (250g) miksujemy z sosem czekodadowym. Jak dla mnie zadna rewelacja. Nie jest slodkie, ale sie packa.

Ciasto to znakomicie nadaje sie do foremki muffins' kowej. Wtedy mamy slawetne brownies muffins.Tutaj mozna zastosowac krem z creme cheese'm.


wtorek, 2 sierpnia 2011

Jestesmy uratowani:)

Widmo kryzysu zostalo zazegnane. Ciekawe na jak dlugo. Taka spychologia nie moze sie udac.

O Salomonie wiadomo juz od dawien dawna. A przekladanie pustego w prozne tez nie ma najmniejszego sensu.
Co ma sens? Zdrowy rozsadek.

Politycy sie dogadali, ustapili w waznych kwestiach, zacisneli nam pasa, uprzednio straszac niewyplacalnoscia rzadu i widmem kryzysu swiatowego.

Limit dlugu ma zostac podniesiony o kolejne 2,4 biliona dolcow. Potem, poprzez ciecia rzadowych wydatkow w ciagu najblizszych 10 lat ,ow deficyt na zostac zredukowany. 
Na poczatek wydatki zostana zmniejszone o niepelny bilion dolarow na przestrzeni 2012 i 2013 roku. Oczywiscie dopiero po wyborach...

Pod noz  pojda wydatki na zbrojenia i najkosztowniejsze programy spoleczne - program emerytalny Social Securuty i ubezpieczeniowy Medicaid i Medicare. 
A do konca listopada br specjalna ponadpartyja komisja (bardzo wazna zapewne) zadecyduje, co jeszcze, jak i komu mozna obciac i zabrac.

Plan nie przewiduje zadnych podwyzek podatkow. Tutaj Prezydent ustapil Republikanom powaznie narazajac sie swoim pobratymcom z Partii Demokratycznej.

Uznani eksperci (ciekawe dlaczego nikt nie chce sie podac z nazwiska?) uwazaja, ze agonia zostala jedynie przedluzona w czasie. 
Wszelkie analizy rynku amerykanskiego oparto na poboznych zyczeniach wzrostu PKB, ktore do rzeczywistosci maja sie nijak. Zwlaszcza w obliczu obnizania sie ratingowych notowan USA.

Pamietam, kiedy Grecja zaczela miec powazne problemy ze swoimi finansami eksperci-wtedy jeszcze podawali nazwiska- przescigali sie w radach i pomyslach na uzdrowienie jej gospodarki. Kiedy nie szlo po ich mysli, stwierdzili autorytatywnie, ze Grecy kupili czas, zaciagajac kolejne pozyczki.

Skoro bankructwo Grecji jest kwestia czasu, dlaczego teraz sami Amerykanie graja na zwloke?