1

1

poniedziałek, 31 października 2011

niedziela, 30 października 2011

Zima, zima, zima… Pada, pada snieg…


U mnie juz zimowe klimaciki:)
Zaczynamy Christmas!







A czekalam na Halloween i Thanksgiving…



Tylko sniezna czapka otulilo dynie. Mroz jeszcze do nas nie dotarl. 





A takim slizgiem rozpoczelam prywatne celebrowanie zimy. Uwielbiam sie slizgac…
Narty? Mniej wiecej. Mniej na nartach, wiecej na … urzadzeniu do siedzenia:)

Sniezne pozdrowionka dla Znajomkow z Polkuli Poludniowej.
Niech sie Wam w tym Peru czy innej Australii nie wydaje, ze na dlugo zatrzymacie sloneczko dla siebie.

piątek, 28 października 2011

Pozegnanie z Kraina Pieciu Jezior.


 

 

To upstate NY, niewielkie jeziora w poblizu pasma Cattskill.

Cisza. Troche malych zaglowek, kajakow, lodek i rowerow wodnych. Zadnych scigaczy, lodzi motorowych. Huku i gwaru. Nawet wedkarzy niewielu.

To latem.







Teraz juz smutna jesien, a dzis nawet sypnal snieg.

Zamykam ten rozdzial.

Otwieram nowe.

Ahoj przygodo:)


czwartek, 27 października 2011

Plonie ogien, jasny ogien plonie…

Plonie ogien, jasny ogien plonie…
Leca skry do nieba.
Polecialy w swiat.
Noc za progiem…
Juz plotkuja o niej
Ptaki za drzewach i sosnowy las…




środa, 26 października 2011

Steve. Ale nie Jobs. Gallow.

Klapnal. W zasadzie zapadl sie dzisiaj w fotelu.Cosik go gryzie. Ciekawe? Bedzie gadal czy bedzie milczal? Dusza czlowiek.

Steve to jeden z moich sasiadow. Nie wiem tylko czy kwalifikowac go jako z blizszego sasiedztwa czy nie? Mieszka wyzej ode mnie. Wyzej w gorki. Jakies 10 min. drogi (oczywiscie samochodem).
Jest znajomym moich znajomych. Teraz tez I moim. Prawdziwy przyjaciel. Potrafi  nie zagladac pol roku by kolejne trzy wieczory z rzedu spedzic u mnie. Gadac albo milczec.

-Kurcze zapomnialem- poderwal sie na chwilke, by przyniesc z samochodu szesciopak piwa.
-Zapomnialem, Ty  nie pijesz piwa- i robi oczy spaniela.
- Opowiadaj – zachecam. Zrobie sobie herbaty (nie, zebym nie byla trunkowa. Po prostu alkohole na chwilke  wyszly…)

              Dla mnie Steve jest niesamowita postacia. Tak mocno doswiadczony przez zycie, ze moja trauma to pryszcz. Emanuje przy tym taka energia, radoscia, afirmacja zycia, ze to ja  czuje sie przy nim stara I zniedolezniala.
Wyrosl w rodzinie alkoholika, gdzie przemoc byla na porzadku dziennym. Sam sie smieje, ze jest miksem szkocko-irlandzko-dunskim.  Do szkoly mial pod gorke. Jest jednakze tytanem pracy. Liczy sobie ponad szescdziesiat lat i jest jeszcze czynny zawodowo (ale zabrzmialo). Pracuje, zeby nie zwariowac. Jak sam zreszta mowi:)
Z reguly snuje opowiesci o wojsku, ktore go wyedukowalo i wychowalo. I o Wietnamie. Dla mnie jest encyklopedia wiedzy na temat wojny i tamtego czasu. Spedzil tam 2 lata I 6 miesiecy. Ma to nawet przeliczone na dni I godziny. Siedzi to w nim gleboko. Nie dziala w zadnym klubie weterana, stowarzyszeniu ani niczym innym. Czasami dzieli sie wspomnieniami z zyjacymi jeszcze kumplami, ktorym jak mowi, blizej do zwariowania, niz grobu. Zapewne doswiadczenia wojenne odcisnely I na nim swoje pietno, a teraz zbieraja swoje zniwo. Nie mnie oceniac.
Uwielbiam te jego opowiesci, bo dotykam niemalze tego czasu przez pryzmat doswiadczen Steve’a.  Wietnam znam jedynie z filmowej adaptacji “Czasu Apokalipsy” czy “Plutonu”.  A on mowi o strumieniach Jasia Wedrowniczka, prochach dostepnych pod kazda postacia. Smierci. Kanalach. Wezach. Najgorsze byly te jadowite, dyndajace u “sufitu” czy znajdujace schronienie w opuszczonych schronach. Bloto, kurz (w zaleznosci od pory roku), krew. I zolnierze, ktorzy przychodzili I odchodzili. Do wiecznosci. I hangary metalowych trumien.
Kiedys Steve’a zona, w tajemnicy przed nim, pokazala mi garsc odznaczen. Pare z nch to Purpurowe Serce – rodzaj odznaczenia przyznawany tez za ratowanie zycia. O tym jeszcze nie mowil.

Diane jest jego druga zona. Pierwsza,  rok po jego powrocie z Wietnamu, zmarla.  Steve mowi, ze zrobila dla niego, to co najlepsze – jej choroba  nowotworowa i zwiazane z nia ciepienia przyhamowaly w nim uzalanie sie nad soba samym poprzez doswiadczenia wyniesione z  wojny. Musial skupic sie na malutkim synku i chorej zonie. Musial byc silnym, zeby  razem mogli sie mierzyc z choroba, a kiedy nie bylo juz nadziei, zeby ona  mogla spokojnie  odejsc .
Mam nadzieje, ze nie doswiadczyl tez upokorzenia  przez spoleczenstwo amerykanskie. A pluto  na zolnierzy wracajacych z Wietnamu, tarktowano  ich jak zbrodniarzy. Po raz kolejny potwierdzila sie maksyma, ze to politycy wywoluja wojny, a zolnierze palca za nie wlasna krwia.

Dzisiaj tylko Steve siedzi I klepie Trooper ‘ a po lbie. To jego czekoladowy retriever. Piekna bestia.  Jedyny pies, jakiego znam, ktory chodzi tutaj bez smyczy, sie slucha I nie gania u mnie za sarnami I indykami. A chcialabym,  zeby pogodnil zwlaszcza tych  drugich intruzow.
-          - Starzeje sie. Postanowilem w tym roku odejsc na emeryture.

Oj, cosik mu dolega faktycznie. Praca to caly jego zywot. Pracuje jeszcze w firmie naszych wspolnych  znajomkow. Oni te firme ,co prawda,  sprzedali trzy lata temu I zajeli sie doradztwem I gielda. On zostal. Zapytany, w czym tkwi problem,  umoczyl tylko usta w zlocistym plynie (Amerykanie pija piwo z butelki), pokiwal glowa z dezaprobata , pewnie dla starosci.
-           Ed’ a juz nie ma.

No tak, wiem co jest grane.  Jeden z kumpli zaczal miec klopoty z serduchem. Poczatkowo bagatelizowal. Przeciez  wykaraskal sie z niejednego postrzalu.  Az serce go odstrzelilo. I to wlasnie boli Steve’a.  Biora z jego polki. A on boi sie, ze nie dosc nacieszy sie wnukami.

Dzisiaj nie bylo opowiesci .

wtorek, 25 października 2011

Nowa atrakcja Nowego Jorku. Zuccotti Park. Dolny Manhattan.




Juz ponad miesiac (zaczeli 17 wrzesnia) protestujacy, nazywajacy siebie “99 procentami”, okupuja park w imie nierownosci spolecznych, chciwosci korporacji, bankow oraz nadmiernemu wplywowi menadzerow wielgasnych korporacji i lobbystow na rzad. Maja wsparcie zwiazkow zawodowych, licznych organizacji progresywnych i osob prywatnych. Od nich otrzymuja kase, jedzonko, koce, spiwory, srodki higieniczne, lekarstwa.
Rowniczesnie stali sie atrakcja turytyczna Dolnego Manhattanu. Nawet celebryci wzieli sobie za punkt honoru odwiedziny prostestujacych.

Mieszkancy tej okolicy nie sa jednak zadowoleni z obozowiska, choc deklaruja sie z popraciem protestujacych i samej idei. Halas, smieci i nieustajaca gra na bebnach do szalu moze doprowadzic najbardziej cierpliwego zawodnika.
Jezeli dolozyc do tego gapiow i turystow… to nie ma czego zazdroscic mieszkancom, mimo slusznej idei.

Pomimo wszystko demonstracje rozszerzyly sie na dziesiatki miast w USA i na swiecie. Policja aresztowala dziesiatki osob, a po ostatnich sobotnich protestach przeciwko brutalnosci policji funkcjonariusze rozsierdzili sie jeszcze bardziej.
Zobaczymy, jaki odzew przyniesie zapowiadana na 5 listopada akcja likwidowania kont w najwiekszych bankach.

A poki co protesty  na Wall Street przybraly charakter jarmarczny. Dookola parku pojawily sie stoiska z okolicznosciowymi gadzetami, jedzeniem, ciepla odzieza.Wszyscy dobrze sie bawia, czesto w oparach “maryski”.
Chyba sama sobie tez poprostestuje…

poniedziałek, 24 października 2011

Rzutem na jesienna tasme.

Ostatni rzut oka na jesien, w tym sezonie. I okolicy :))
Za chwilke bedzie golo. Na drzewach.



A szkoda, bo jesien cudnie maluje te okolice...

Jest to tez ostatnie moje spotkanie z jesienia tutaj, bo zakoczylam projekt w upstate NY. Zbieram sie na poludnie, po tropikalna przygode w zimie.
Floryda brzmi cieplo :)

sobota, 22 października 2011

Muzeum Guggenheima.




Schody, w gore i w dol... 
Ciekawe widoki, oczywiscie kawiarenka z widokiem na Central Park. 

Trzy poziomy wystawowe dostepne w tej chwili, bowiem reszta objeta jest przygotowaniami do nastepnych cyklow albo porzadkowaniem po wlasnie zakonczonych.

W podpiwniczeniu spotkanie z pomyslodawca kolekcji S. Guggenheimem i jego droga do budowy tegoz cudu Nowego Jorku. 

Na drugim poziomie kolekcja obrazow z XIX i wczesnych lat XX w:  E. Monet, P. Cezanne, P. Picasso, V. van Gogh...

Poziom trzeci poswiecony przyjacielowi Guggenheima - Kandinsky'emu z kolekcja jego prac.

I przylegla ciekawostka za sto tysiecy dolcow: sala z kolumnami wylozona od podlogi po sufit jednodolarowymi banknotami. To dopiero artysyczna jazda. I w cenie.
Kazdy dolarek wisi na jednym gwozdziku. Dolary sa prawdziwe. Inspirujace... :))

Na szczycie, na poziomie 7 troszke wspolczesnie - odjechane graffiti. Pewnie drogie, bo ogromne. A skoro tutaj wisi to tez pewnie artystycznie wartosciowe.
Fajniejsze widzialam w Harlemie, ale tam pewnie arytysta wiedzial, co chce przez to powiedziec.

Oczywiscie zapiera dech w piersi, kiedy na wlasne oczy czlek widzi prace Picassa, van Gogha czy innych wielkich...
A poza tym wielkie rozczarowanie.

piątek, 21 października 2011

Jack - o - lantern

Lampiny, przygotowywane w wydrazanej dyni – o sympatycznej nazwie: Jack-o’-lantern rozswietlaja tarasy i trawniki w halloween’owy wieczor ( i na dlugo przed Halloween tez; ).

I rozswietlonymi buzkami smieja sie do rozpuku:) 

 A historycznie o lampionach mozna poczytac tutaj
 

Moich dyn nie dodalam, bo zzarly je sarny. Nie wiem tylko czy na kolacje czy sniadanie...

czwartek, 20 października 2011

Po sasiedzku.

Jak dobrze miec sasiada… A ponoc sasiadke jeszcze lepiej:)
Sasiedztwo tutaj jest tak rozne jak sam kraj. Samotnosc w aglomeracji, wsrod blokowiska i bliskie sasiedztwo, choc fizycznie oddalone od siebie o mile.
Miejsce warunkuje zageszczenie. Tam, gdzie latwiej o prace, wiadomo, gesta zabudowa, drozsze tereny czy domy.
Tam, gdzie dalej – taniej, ale tyllko pozorniej, bo trzeba doliczyc koszty i czas dojazdu. Czasem rekompensata jest wlasne podworko, spokojna i bezpieczna okolica, lepsza szkola.
Organizujac osiedle budowniczy-developer kupuje gora dwa projekty domow i dziala. Niektore domki zmniejszy, inne zwiekszy, wprowadzi drobne zmiany i gotowe. Tylko kupowac.
 Przed kryzysem, kiedy ceny nieruchomosci rosly w zastraszajacym tempie, wlascicielem domow nalezalo stac sie jeszcze w trakcie jego budowy. Teraz jest troszeczke inaczej. Domy czekaja na kupujacych. Nie tylko u developerow. Banki tez staly sie posiadaczami nieruchomosci. 

Ale co tu duzo mowic, wystarczy popatrzec. Na mojej ulicy jest okolo 50 domow, z przyleglosciami. owe  przyleglosci to cztery 'slepe' uliczki prowadzace mini osiedla.






  
Czasem przed domem rosna olbrzymie drzewa, chroniac domownikow przed palacym sloncem w czasie letnich upalow.
Czasem do domku prowadzi zadrzewiona aleja.

A ploty? to juz zupelnie inna historia.

środa, 19 października 2011

Kuchnia z pogranicza smakow...

Harfy Eola i schab kreola.
Tak mi sie rymnelo:)

Ponoc ten pomysl kulinarny pochodzi ze zderzenia smakow: hiszpanskiego, francuskiego i indianskiego. Jest zatem czystym produktem amerykanskim:) Proscizna warta posmakowania.


Creole pork chops 
(schab po kreolsku)

1/4 cup maki,
sol, pieprz,
6 porcji schabu, moze byc z koscia (preferowany),
2 lyzki oleju,
3/4 cup posiekanej cebuli,
2 lodyzki selera naciowego, pokrojone w plasterki,
1/2 zielonej papryki, pokrojenej w plasterki,
2 zabki czosnku, posiekac,
2 lyzeczki masla,
2 cup wywaru rosolowego,
1 lyzeczka swiezej pietruszki, posiekac,
1 cup pieczarek, posiekac,
4 pomidory, pokroic na czastki,
3 lyzki przeciru pomidorowego,
lisc laurowy.

Przygotowanie:
Make wymieszac z sola i pieprzem i sponiewierac w tym schab. Podsmazyc w oleju na patelni. 

Roztopic maslo na patelni i wrzucic don cebule, seler i papryke. Poddusic do miekkosci, wlac wywar i dodac czosnek, pietruszke, pieczarki, pomidory, przecier pomidorowy i lisc laurowy. Doprowadzic do wrzenia, zmniejszyc grzanie, przykryc i dusic przez kolejne 20 min. Po tym czasie dolozyc schab, przykryc i dusic dalej przez 45 min.  Mieszajac od czasu do czasu. 
Na koniec mozna chwilke odparowac i gotowe. Swietne z ryzem.
Przypomna troszke kurczaka al'a cacciatore.

A jesli ktos miesnym nie jest to moze jarzynki.
Lekkie, latwe i przyjemne.

1 lyzka oleju, marchewka w paseczki, cukinia w plasterki, papryka w paski, grzyby, cebula, moze byc szczypiorek nawet, sos sojowy, czosnek w proszku dla chetnych albo cos innego do smaku.

Na oleju podsmazyc marchewke, potem kolejno dodawac pozostale skladniki. Kazdemu poswiecic minute uwagi, nie dluzej, bo rozmiekkna i w efekcie zrobi sie ciapka.
Na koniec dodac sos sojowy i podawac natychmiast. Moze byc z ryzem. Moze byc solo. Super.


Mozna dodac podsmazone plasterki kielbasy. W sumie warzywa moga byc baza dla jakiejs miesnej wersji. Albo dodatkiem do pieczeni.

I deserek. Rodem z  poludnia. Butternut (to rodzaj squasha) na slodko.
Przekroic dziada-ostroznie, bo twardy. Wyrzucic gniazda nasienne, dolozyc platki masla, posypac cynamonem i na 10 min do mikrofali. Na dluzej do pieca, jakies 20-30 min.
Dzisiaj dodalam jeszcze miodu. W koncu to deser. Mozna butternut'a tez polac syropem klonowym.




Mniamniuskie.







wtorek, 18 października 2011

Nielegalni…laczcie sie :))

Jak latwo dac sobie wmowic, ze to wszystko dla naszego dobra… Tym sposobem tez podnosimy sobie poczucie bezpieczenstwa?

I dajemy przyzwolenie na kolejna inwigilacje?

Dla odmiany, w ramach walki z nielegalnymi, ale tez dla potrzeb szeroko pojetej ochrony spoleczenstwa przed zgubnym wplywem niepozadanych idei i ich nosicieli, wprowadzono nowy system, ktory wspomagal bedzie kontrole, na ile emigrancji przedluzyli sobie pobyt. Samodzielnie. Samowolnie. Bez powiadamiania powolanych ku temu urzedow.  Bez uiszczania koniecznej oplaty za te uslugo-przysluge.

System ow to polaczone bazy danych na temat terroryzmu, imigracji i przestepczosci. Oczywiscie nadrzednym celem weryfikacji kientow w tym systemie jest wychwycenie potencjalnych terrorystow. Kontroli podlegac beda jednak wszyscy, ktorzy deklarowali sie jako turysci i tak zostalo im do tej pory. Jednym 3 lata, innym 10 czy 20. Za jednym zamachem spawdzic bedzie mozna status imigracyjny danej osobki, jej przeszlosc kryminalna i ewentualne powiazania z organizacjami terrorystycznymi.
Na wszelki “W” system bedzie takze monitorowal ruchy legalnych…

Wdrozenie tego systemu przynioslo juz efekty. Mianowicie, poddano kontroli 1, 5 mln osob i okazalo sie, ze polowa juz wyjechala albo sie zalegalizowala. Pozostali nie stanowia zagrozenia terrorystycznego, choc w  przypadku ok. 2 tysiaca osob zastana wszczete dochodzenia. 

Uwielbiam takie programy. Rozdmuchanie ich kwestii, by potem szacowac ich oplacalnosc. I korzysci dla spoleczenstwa plynace z faktu, ze Brat czuwa. Wszystko jedno jaki…  Oczywiscie dla naszego dobra. Nie inaczej.

niedziela, 16 października 2011

Central Park raz jeszcze

Central Park to nie tylko dorozki i koniki pachnace inaczej (pozdrawiam Anonimowy:), wierz mi to smrod).

To przede wszystkim zielony skrawek dla wszystkich mieszczuchow bezyardowych. Tych, co swojego podworka nie maja:))
 Miejsce na spacer, rekreacje...

  Rzut oka na Park Ave, to tutaj sa te najdrozsze apartamenty.













Na kiedys Central Park oczami turysty.




sobota, 15 października 2011

A Halloween tuz tuz

BOOOO!!
Duchy, duszki, maszkarony, potwory, upiory wyskoczyly przed domy, przysiadly na tarasach, schodach. Schowaly sie w ogrodzie, wcisnely w rabatki albo schowaly za chryzantemy.

W domach pajaki, pajaczki i pajeczyska przeda swoje koszmarne sieci. 
Slowem upiorne klimaciki w domu i w zagrodzie.



  


Niektorzy nawet przyznaja sie otwarcie do swoich morderczych zapedow, znaczac na swoich podworkach miejsca pochowku ofiar. Domniemanych???

Seryjni mordercy, z wyjatkiem Dextera, nie budza raczej sympatii. A z Dexterem, to chyba chore...


środa, 12 października 2011

Raz jeszcze Memorial. Technicznie.


Wyprawa nan jest poprzedzona wielkimi przygotowaniami. Ok, moze nie tak znowu wielkie:)

Ograniczone miejsce powoduje, ze przewidziano ograniczona liczbe odwiedzajacych. Na dany czas oczywiscie. Trzeba zatem zarejestrowac sie na stronie www.911memorial.org i zamowic bilet. 
Nic nie kosztuje, ale daje wglad ile osob w okreslonym czasie jest na WTC. I to z imienia i nazwiska, bowiem podania danych wymaga rejestracja online. 




Czy mozna uzyskac bilety przy wejsciu… nie wiem, ale jest to o tyle ryzykowne, ze nigdy nie wiadomo, czy bedzie mozna wejsc.

Drukujac bilet mamy rowniez dolaczony don sposob dotarcia.
I faktycznie, wysiadajc ze stacji metra w oczy rzucaja sie tablice informacyjne, gdzie sie kierowac.
Kiedy dotrzemy juz na miejsce,  raczej na pierwszy punkt programu, bo ktosik z ochrony/obslugi oglada billet i kieruje dalej, potem jeszcze ze dwa obejrzenia (czy wlasciwa grupa, czas), sprawdzenie co tam wnosimy - jak na lotnisku - paski, torebki, klucze, w osobne w pojemniki, na skan, my tak samo, przez bramki.
Po wszystkiem dalej, ze dwa, trzy punkty kierujaco-kontrolne i do wejscia do memorial…
Jak na rozlegly plac budowy wokol jest tutaj cicho i spokojnie.




Sam teren jest ogrodzony wysokim plotem z siatki.
Kamery na kazdym kroku, policja, ochrona i pracownicy i wolontariusze. 
Dwa baseny, polnocny i poludniowy, ktore powstaly w miejscu blizniaczych wiez, pokrywaja plyty z brazu z wygrawerowanymi nazwiskami ofiar.
Czy to jest grawerowanie to nie wiem, moze sposob odlewu, bo nie widac, by te nazwiska cos wyzeralo czy byly wykuwane. To raczej odlew z matryc.
W kazdy razie owe plyty sa one podzielone na bloki, takie odcinki. Kazdy jest ponumerowany. Usprawnia to poszukiwanie nazwisk ofiar. Pn, b 50 – wiadomo, ze w basenie polnocnym, bloku 50 bedzie umieszczone poszukiwane nazwisko.

Nazwiska wyszukac mozna w elektronicznych informatorach albo sie wczesniej przygotowac i sprawdzic na stronie www. Ponadto mozna obejrzec film o wbijajacych sie w wieze samolotach, poczytac o wydarzeniach sprzed 10 lat.

Teren nie jest szczegolnie rozleglym. Alejki. Trawa. Mlode drzewa. Deby. Przy samych basenach huk spadajacej wody, dalej zaledwie poszum...

Czy miejsce jest dobrym dla zadumy? Nie wiem...
W moim przypadku przywolalo wspomnienia o godzinach przesiadywanych w poblizu fontanny z obeliskiem poswieconym wszystkim tym, ktorzy poswiecile swe zycie w walce o pokoj...Turysci wrzucali tam monety, a wieczorem sprytni bezdomni byli w stanie uzbierac na niezly kufel piwa...

O lezakowaniu na kamiennych lawkach wieczorowa pora (nie, zebym nie miala gdzie mieszkac i zbierala te drobne:) i wpatrywaniu sie w swiatla wiez... I jakie jaja perspektywa robi sobie z oka...


O widoku na zatoke czy Dolny Brooklyn z wiezy...


O podziemnym sklepie z kubkami w dziwaczne desenie...


wtorek, 11 października 2011

Alegoria na zycie. Albo umieranie. Memorial WTC



Dla jednych kaskady spadajacej wody to symbol przemijania, dla innych to potoki lez wylewane po tragicznym odejsciu bliskich…




Dla mnie ten szum to spokoj, ktory mam nadzieje osiagneli w innym wymiarze…
Memorial WTC.