Tak mozna scharakteryzowac to miejsce.
Niekonczace sie imprezowanie dla doroslych. Nie widac malolatow. Smialo mozna sie przechadzac z piwem czy innym drinkiem w dloni i zaciagac darmowym smogiem z ziol...
Mala, nieciekawa plaza, mnostwo przystani i raj dla rybakow/wedkarzy. Jezeli ktos lubi polowy w glab zatoki/morza to Key West jest dla niego!
Kolonialna zabudowa, ciasno.
Dom i koty Hemingway'a. I Sloopy Joe. Bar, w ktorym noblista sie upijal, kiedy nie lowil albo kiedy zlowil.
OK, jest ich kilka, barow, nie noblistow na Key West, i wlasciciel kazdego z nich uwaza sie za spadkobierce tradycji hemingway'owskich.
W sumie, to Hemingwaya pomysla na Key West trwa nadal - fishing and drinking or drinking and fishing*
Wlasciciele lodzi filetuja ryby zlowione przez swoich gosci.
Rownoczesnie karmia pelikany-zebraki miekkimi resztkami
i mniejsze rekiny-tez zebraki zerujace pod lodzoami
Rzut oka na wyspe z nieczynnej juz latarni morskiej.
Oslawiony Sloopy Joe ponizej.
W zasadzie juz nie ma zniszczen po huraganie Irma. I dobrze.
*lowienie i alkoholizowanie sie albo alkoholizowanie sie i lowienie.