1

1

niedziela, 10 lutego 2019

Key West. Subiektywnie.

Never ending... party!

Tak mozna scharakteryzowac to miejsce. 

Niekonczace sie imprezowanie dla doroslych. Nie widac malolatow. Smialo mozna sie przechadzac z piwem czy innym drinkiem w dloni i zaciagac darmowym smogiem z ziol...

Mala, nieciekawa plaza, mnostwo przystani i raj dla rybakow/wedkarzy. Jezeli ktos lubi polowy w glab zatoki/morza to Key West jest dla niego!

Kolonialna zabudowa, ciasno.

Dom i koty Hemingway'a. I Sloopy Joe. Bar, w ktorym noblista sie upijal, kiedy nie lowil albo kiedy zlowil. 
OK, jest ich kilka, barow, nie noblistow na Key West,  i wlasciciel kazdego z nich  uwaza sie za spadkobierce tradycji hemingway'owskich. 

W sumie, to Hemingwaya pomysla na Key West trwa nadal - fishing and drinking or drinking and fishing*


Wlasciciele lodzi filetuja ryby zlowione przez swoich gosci. 
Rownoczesnie karmia pelikany-zebraki miekkimi resztkami 
i mniejsze rekiny-tez zebraki zerujace pod lodzoami





Rzut oka na wyspe z nieczynnej juz latarni morskiej.

Oslawiony Sloopy Joe ponizej.

Na wyspe wiedzie jedna droga, ktora ciagnie sie przez 3 godziny. Mozna dostac wariacji, jadac za kims 35m/h (50km/h chyba). Widoki nudza sie po godzinie. Z jednej strony woda i z drugiej strony woda. Fakt, ze jedna strona to Zatoka Meksykanska a druga Atlantyk po godzinie jazdy juz nie robi wrazenia :)






W zasadzie juz nie ma zniszczen po huraganie Irma. I dobrze.


*lowienie i alkoholizowanie sie albo alkoholizowanie sie i lowienie.