Nie, nie nalezy mi sie. Nic mi sie nie nalezy :)
Nawet, jak mi sie nalezalo to i tak nikt mi nie dal. Zawsze, jako tej co sobie radzi, uczy sie i zasuwa, sie nie nalezalo. Ale to juz nie jest wazne.
Dzieci maja skrzydla i to jest najwazniejsze.
Nie sledze wiesci z Polski. Juz tez mam coraz mniej wspolnego z polskimi znajomkami- rozminelismy sie w rzeczywistosci. Ich pochlonela reforma oswiaty (czy jak to tam teraz zwal), wnuki i polska rzeczywistosc.
Mnie slodka, ach, jak urocza (fuj, fuj, fuj) trampkowa rzeczywistosc tutaj.
Czasami sie zlapie z jedna czy druga kolezanka.
I dowiaduje sie...
Z, moja wspolpracowniczka, madry czlowiek. Samotnie wychowala corke,A, bo kiedy tatus sie dowiedzial o ciazy, pojechal z radosna nowina do rodziny swojej.
I tyle go widzieli. Nawet z alimentami mial klopoty.
Z. poznala faceta innego, wyszla za niego za maz, pojawilo sie drugie dziecko.
Razem sie dorabiali, wydzwigneli dom, zachecali dzieci do ksztalcenia.
A. podjela nauke w liceum ekonomicznym (tak, to czasu jeszcze sprzed gimnazjow), dojezdzala codziennie, latwo nie bylo. W maturalnej klasie poznala chlopaka, zakochala sie i zamiast do szkoly jezdzila do niego. Do matury nie przystapila, szkoly nie ukonczyla. Zakochana, pojechala za chlopakiem do Holandii.
Pobrali sie. Mama, Z, sfinansowala wesele. Zamieszkali u tesciow A. Maz A. wrocil do Holandii. Widywali sie w miare mozliwosci. Zaczeli starac sie o dziecko. Bez sukcesu.
Powiadaja, ze stara milosc nie rdzewieje. I odzyla na nowo. Pod nieobecnosc meza A. zaczela spotykac sie ze swoja dawna szkolna miloscia, facetem z nieciekawa przeszloscia, kiepska reputacja. Niestety, namowy i przemowy Z. nie pomagaly.
A. rozeszla sie z mezem i zwiazala ze swoja szkolna miloscia. Zamieszkali u rodzicow chlopaka. Za chwilke pojawily sie dzieciaki. 3 budrysow. Z. finansowala pieluchy, nianczyla dzieci. Nigdy pod swoj dach nie przyjela chlopaka corki. Wnuki i owszem.
Az...milosc prysla albo sie wyczerpala pod naporem brudnych pieluch, placzu chlopakow i pustych butelek po mleku.
Z. wynajela mieszkanie (zgadnij, kto placil czynsz?), szukala pracy, ale coz moze robic nieglupia, jednak w wyksztalceniem podstawowym, osoba, matka 3 dzieci?
Troszke w sklepie (zmianowosc), troszke jako pomoc nauczyciela (przedszkole).
Az pojawilo sie 500plus.
I wrocilo zycie!
Za wyrownanie mozna sobie pozwolic na wiecej, za lekko 1500zl mies. mozna sie tez utrzymac, a jako matce samotnie wychowujacej dzieci wszelka pomoc przysluguje. Po co pracowac? Ksztalcic sie?
Tez bylam na pelnym etacie mamy. I nie tylko.
Pytam Z, jak jej sie wiedzie, jak sie ma?
"Jestem szczesliwa. Mam najpiekniejsze wnuki, A. zareczona, dziecko w drodze.
Moze tym razem jej sie poszczesci".
Chyba zylam w zlej rzeczywistosci.
Patrz, jak to ludziom niewiele do szczęścia potrzeba.
OdpowiedzUsuńo tak, widuję pod szkołą mamy beneficjentki 500+, 300+, mają czas, stoją, plotkują, dzieci w tym czasie biegają samopas albo siedzą w świetlicy, i to one zazwyczaj mają najbardziej roszczeniową postawę, matki pracujące nie mają czasu na pyskówki, zabierają dziecko i tyle ich widać
OdpowiedzUsuńAle jak ma 3 dzieci, to dostaje chyba 1000,a nie 1500?
OdpowiedzUsuńbo na pierwsze nie przysługuje:))) Ale w Niemcach płacą na każde i to dwa razy więcej- tam to dopiero patologia:))
Ech... no tak to czasem bywa...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Ech, pamietam jak moje dzieci kiedys mialy pretensje, bo ich koledzy z podstawowki wyjezdzaly na kolonie (oplacone i zorganizowane przez gmine dla dzieci osob bezrobotnych) a nas nie bylo stac, chociaz pracowalismy na pelny etat oboje. Tak jak Ty, chyba ja tez zylam w zlej rzeczywistosci.
OdpowiedzUsuńO matko nigdynie orzystałam z żadnej pomocy dla dzieci, jakoś tak wychodziło, ciekawe jaką emeryturę będą miały...
OdpowiedzUsuń