Wyczytalam u kogos, ze kalorie to takie wredne bestie, ktore mieszkaja w szafie i obkurczaja ciuchlanie...Malpy!
Fitbit na reku, yoga codziennie min pol godzinki, podobnie spacer 3 mile, rower 2, 3 razy w tygodniu na trasie pieciomilowej, pilates cotygodniowo - godzina meki za wlasna kasiorke, low sugar i fat free w lodowce. Zero slodyczy, alkoholu.
Owoce i warzywka w jadlospisie.
Pamietnik kaloryczny na tablecie.
Juz z tego wszystkiego powinnam schusc. A to doooopa.
Miesnie mi sie rozrosly?
No chyba podam publicznie dietę cud na schudnięcie bezpieczne...
OdpowiedzUsuńKomuś ciągle to potrzebne...
Krysiu, dawaj,ale nie chodzi o schudniecie tylko chudniecie :)
UsuńMoja Mama mowila: mniejsza lyzka i mniejsza miska:)
To jak wszystko w życiu. Łyżeczką, a nie chochlą. Łatwiej się je...
Usuńpodeslalam pilna prosbe na maila - pozdrawiam malgo
OdpowiedzUsuńPupa rośnie? A niech sobie rośnie... Piękno i tak jest wewnątrz nas, buziak
OdpowiedzUsuńTego sie trzymam, ale nie lubie, kiedy letnie sukienki sa zbyt opiete :)
UsuńJa miałam taki problem w zeszłym roku, doktorka poleciła mi zmiany. Powiedziała - biegasz codziennie tą samą trasą, zmień trasę, zmień godzinę biegania, zmień rodzaj herbaty którą pijesz, częstotliwość, zmień cokolwiek bo organizm się przyzwyczaja i nie chce mu się. Zmieniłam. Udało się.
OdpowiedzUsuńBeda zmiany:) Juz sa:)
OdpowiedzUsuń