Warto kochac i szanowac siebie...
Ken przymykal przez stony bloga. W odnsiesieniu do mostow zyciowych.
Potem rozstan.
W sumie towarzysko jakos slad po nim zaginal, kiedy przestal bywac u Ann. Sama tez jej nie naciskalam na rozmowy, opowiesci na jego temat.
Az, niczym grom z jasnego nieba:
Ken walczy o zycie. W niedziele wieczorem nieszczesliwie potracil go samochod.
Przechodzil przez droge i raptem: bum. W gore, na bok, do rowu. Obita glowa, zlamane kregi szyjne, polamane zebra i przebite pluco, polamane nogi.
Teraz jest w spiaczce farmakologicznej, budzenie przewidziano na sobote.
Miej go Panie Boze w swojej opiece.
Opcji jest wiele i zadne nie sa optymistyczne. Czy tylko wozek, bo wielokrotnie polamane nogi, a moze paraliz? A co z uszkodzeniami mozgu...
Nie dokonczyl rozwodu z zona.
Na fb kolejna dziewczyna postuje info o nim.
No jaja!
Poważna spraw a szczególnie te kręgi szyjne...
OdpowiedzUsuńNic tylko trzymać kciuki.
Pewnie szedł zamyślony...