1

1

czwartek, 4 lutego 2016

"Brooklyn".

Tym razem o filmie.




Rewelacja. 

Nie jestem krytykiem filmowym, nawet znawca nie jestem, nie wypowiadam sie na temat warsztatu aktorskiego, bo sie na tym nie znam. Nie znam sie na technice zdjeciowej, kamerze "z reki", udziale swiatla ect. 

Mnie sie film podoba, zachwyca mnie albo nudzi. Tych, ktore przerazaja nie ogladam.

"Brooklyn" mnie zachwycil.
Spokojna, wrecz powolna akcja z nuta tesknoty, a nade wszystko z przedziwnym spokojem, jakims mega stoickim, ze wszystko bedzie tak, jak ma byc czyli dobrze.

NIe umiem go porownac, do zadnego filmu. Zreszta i po co?

"Brooklyn" to obraz losow imigranta. Moich tez.

"Bedziesz tesknic za domem tak bardzo, ze zechcesz umrzec. 
Nic na to nie poradzisz.
Musisz to wytrzymac.
W koncu to minie i ...przezyjesz.
Pewnego dnia wzejdzie slonce.
Nie zauwazysz tego od razu, ale zrozumiesz...
Bedziesz myslec o czyms lub o kims z czym nic Cie nie wiaze...
Kims szczegolnym...Zrozumiesz...ze tu jest Twoje zycie."


8 komentarzy:

  1. dokladnie. moge sie pod tym tez podpisac.
    i koniecznie musze film obejrzec :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, takie filmy ostatnio bardzo lubię! i do tego w tonacji retro... już wiem, co będę oglądać dzisiaj wieczorem:)

    OdpowiedzUsuń
  3. O, recenzja w moim stylu :-)
    Chciałabym ale w kinach jest już tylko w porannych godzinach. Poczekam aż będzie w tv.

    OdpowiedzUsuń
  4. tez mnie zachwycił , to tak jak by zobaczyć ,prawie , swoja opowieść - Malgo

    OdpowiedzUsuń
  5. Zachwycił mnie twój opis filmu. Taki zwykły, prawdziwy, prosto z serca. Chciałabym obejrzeć ten film.

    OdpowiedzUsuń