1

1

wtorek, 12 czerwca 2012

Maly remoncik



            Dom, ten fizyczny, z drewna, cegly i stali jest skarbonka. Wymaga nieustajacej troski. A im dalej mu w lata tym wiekszej. Dokladnie tak samo, jak z czlowiekiem. Zawsze jest cosik do zrobienia. Pomijam malowanie scian czy kladzenie i zdzieranie tapet. Jest i tak, ze tu sie ukruszy, tam cos odpadnie. Samo zycie. 

         Wiele czynnosci, przewrotnie uznawanych za meskie, opanowalam z pozytywnym skutkiem, jakiez mam inne wyjscie? Z byle gwozdziem czy uszczelka nie bede po raz setny ganiala po sasiadach czy wydzwaniala po rodzinie. Przetykanie zatkanych rur - prosze bardzo. Odkrecanie syfonu od zlewozmywakiem - jasne. Czyszczenie pieca i czopucha - w kazdej chwili. Wymiana kola  - da sie zrobic, wole jednak, kiedy robi to jakis mezczyzna. Nie w trosce o stan samochodowego ogumienia. W trosce o moje  paznokcie. Wzbudzam zainteresowanie, kiedy robie to w rekawiczkach. Chirurgicznych. Sa po prostu wytrzymale, znakomicie przylegaja do reki i nie niszcza mi dloni.
Czasami jednak moja logika jest nazbyt logiczna i powoduje irytacje sprzedawcow czy uslugodawcow, glupie komentarze na temat kobiet i ich pojecia o technice. Kompletnie nie wiem, dlaczego...

           Samodzielnie zamontowalam sobie zmywarke do naczyn. Doprowadzilam co trzeba i tak samo odprowadzilam. Naruszylam jednak w jakis sposob syfon, ale nie tyle on byl problemem, ile woda saczaca sie po scianie kuchennego odprowadzenia wody ze zlewozmywaka. No coz, bez fachowca ani rusz.
Po dlugich, a ciezkich poszukiwaniach na zasadzie pani poleca pani, bo u tamtej pani...dotarl do mnie Pan Pawel, sympatyczny mlodzian. Po oblaskawieniu mojego psa, ktora z milosci do calego swiata jest gotowa zalizac wszystkich na smierc, przystapil do ogledzin moich kuchennych poczynan.

- Sama pani to zrobila ?
- Sama - niepewnie przyznalam sie do popelnienia kuchennego.
- Hmmm  - zwiesil glos w odpowiedzi. I kompletnie nie wiem, czy to mialo znaczyc aprobate, czy wrecz przeciwnie - dezaprobate na moje kuchenne remonciki.
- No wie Pan, wydawalo mi sie to proste, wstawic, zamontowac, przy okazji wymienilam zlewozmywak na ladniejszy, troszeczke szerszy jest od poprzedniego, ale syfon zamontowalam, woda plynie.. - rozpoczelam i zaczelam nakrecac sie z wyjasnieniami.
- Jest ok, tylko niepokoi mnie ta strozka pod ujsciem syfonu - uslyszalam. Nic dziwnego, pomyslalam, mnie tez. W koncu po to tu jestes Gosciu.

Pan Pawel zanurkowal pod zlew, zaczal przygladac sie, badac, rozkrecac costam az w koncu rozkuwac...
- Musi Pani zakupic taka zlaczke, najprawdopodobniej ta jest po prostu peknieta. Zaraz ja zdemontuje, pokaze o co mi chodzi - I faktycznie wyjal ze sciany kawalek plastikowej, peknietej rurki.
- Dokladnie taka ma byc? -  pytam przytomnie, bo wielokrotnie dawalam strzaly w sklepach dla panow*.
- Dokladnie taka - uslyszlam w odpowiedzi.
- Juz sie robi - zlapalam kase, kluczyki i psa. I juz mnie nie ma.Pedze. Zyczenie Pana Pawla jest dla mnie rozkazem...

           Zeby wyjechac samochodem z podworka musze dorwac psa i zapiac ja na smyczy albo zamknac w garazu, bo Carmen (moja sznaucerka) jest niesamowicie turystycznym psem. W nosie ma moje nawolywania, kiedy zobaczy otwarty wjazd do domku. Glucha jest na wszystko, pedzi przed siebie, jak szalona. Wloczykij jeden.
Nigdy tez autka nie parkuje przed domem. Mamy taka umowe z sasiadami, ze parkujemy na podworkach, by nie narazac sie i innych ewentualnych uzytkownikow drogi na wzajemne klopoty. Nasza osiedlowa drozka jest bardzo waska.

Mam wszystko co trzeba. Pies w zamknieciu. Jade. W sklepie pustki. Znudzony sprzedawca  jest gotowy do pomocy. Wyluszczam mu sprawe.
- Potrzebuje zlaczki PCV, typ taki, srednica taka. Skreca w prawo - recytuje jednym tchem.

Facet patrzy na mnie i nie dowierza...nareszcie kobieta wie o czym mowi. Techniczna precyzja. WOW!. Dumna jestem z siebie. Nie ma dla mnie rzeczy niemozliwych.
Przynosi mi owa zlaczke natychmiast, kasuje, wydaje reszte.
Wszystko w ciszy. Normalnie odjelam mu mowe swoja madroscia nt zlaczek. Eh panowie! Nie bedzcie tacy. Skromna kobietka nie odbierze wam animuszu.
Dziekuje uprzejmie i zegam sie grzecznie z zaskoczonym sprzedawca. Juz wychodze, kiedy sprzedawca kieruje do mnie slowa na pozegnanie:

- Wie pani, kiedy pani odwroci te zlaczke, to bedzie skrecala w lewo.

Dziwne. Na to nie wpadlam.




*sklep dla Panow - wcale nie sexshop, bo dla mnie on jest dla plci obojga. Sklepem dla panow nazywam sklep z wszystkimi Bardzo Waznymi Akcesoriami, typu: srobki, kolki, jakies wiertla, mnostwo innego zelastwa, narzedzi itp. Wiecie o co mi chodzi? Co tam mozna robic godzinami?
A swoja droga brzmi mi niesamowicie smiesznie haslo: kilogram gwozdzi. Wiem, wiem. Te duze kupi jeszcze na sztuki, ale te malutkie byloby trudno:)

2 komentarze:

  1. A pamietasz Mamus:
    "- dzien dobry, poprosze worki do odkurzacza.
    - a jaki ma pani odkurzacz?
    - no.. czerwony"

    baby, ach te baby..
    A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wlasnie, my to mamy strzaly.
    Moze jeszcze by sie cos znalazlo.
    wiem, z samochodem:

    Pytalam o nowe autko w salonie i bardzo mila obsluga opowiedziala mi w szczegolach o zaletach autka. I oczywiscie pytanie na koniec:
    - a co tak dokladnie Pania interesuje?
    -...kolor!

    OdpowiedzUsuń