1

1

środa, 5 września 2012

Amazonka, Wielka Rafa....

oceany trzy, rejs na calosc, rok, dwa lata...

Tak mi sie skojarzylo, choc o zadnej kei mowy nie bedzie.
Bedzie za to ciag dalszy Jedrusiowych opowiesci. (opowiesc 1, 2, 3,)

Bedzie mowa o Amazonce. 
A w zasadzie rejsie po niej pieknym, oswietlonym cruise'm.
Szerokie, metne wody, w ktore wlawaja sie i inne rzeki. 
I co ciekawe, przez pol dnia obserwujemy w jednej rzece dwie niejako. 
Pol Amazaonki czekoladowe, pol blotnisto-blotno-brunatne. 
Jak sie okazalo, jeden z jej doplywow mial taki ciekawy, czekoladowy odcien powodowany mulem i zanim zmieszal sie z amazonskimi wodami to troszke zeszlo.
Ot, taka atrakcja nam sie przytrafila.

Po obu stronach dzungla, ktora cudnie wyglada ze statku. Mieni sie kolorami. A to papugi, motyle, wazki chyba czy jakies inne owadostwo. Mnostwo roznobarwnego innego ptactwa.
Pod wieczor natomist dzungla budzi sie do zycia wydajac z siebie rozmaite odglosy. 
Kiedy zmierzch ustapil zmrokowi dzungla zapalila swoje swiatla.

Po chwili rzesisty deszcz spadl nam na poklad.
Ale nie bylo zadnej wody, chmury, nic...
To robactwo zwabione swiatlem posypalo sie nam na glowy.
Turysci zwiali pod poklad, do kajut, na inne rozrywki, a wachta uprzatala jakies 10 cm robaczywego deszczu.

I zachwyty nad dzungla sie skonczyly.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz