Taki mikolajowy masochizm...
Niech mnie ktos przytuli...
Jesli nie dostalam nic, to znaczy, ze nikt mnie nie kocha?
Pocieszamy sie z synem, ze jest nas juz dwoje. Ale zapewniemy sie o wazjemnej milosci.
Nie mam ochoty nawet sama zrobic sobie zadnego prezentu. Bede sie katowac, pojde do ogrodka i najem sie robakow...
Nawet tego zrobic nie moge, bo wlasnie spryskali...
Raz na dwa tygodnie jest takie odrobaczanie, bo inaczej towarzystwo zjadloby nas bez pardonu.
Co do mikolajek - w USA nie ma takiej tradycji. Prezenty, gory prezentow znajduje sie pod choinka i otwiera w wieczor wigilijny albo poranek Bozego Narodzenia.
A caly rok bylam grzeczna...i po co?
Nie martw się...
OdpowiedzUsuńZawsze czegoś człowiekowi brakuje...
Przytulam Ciebie bardzo mocno
i całuję bardzo serdecznie.
I dziękuję za palemkę od Ciebie
i dziękuję na blogu również...
Buziaczki ...serdeczne buziaczki :-)
no jak to nic??Wysłałam Ci buziaki od Mikołaja!!!:)
OdpowiedzUsuńJa nie byłam grzeczna bo aniołem nie jestem i nic nie dostałam... Ale co mi tam... Przynajmniej pogoda była dzisiaj ładna ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i tule
Jasna, Miska, Jazz...
OdpowiedzUsuńdzieki za przytulaki. Lepiej mi. Lepiej mikolajowo tez:)
Dziekuje:))
Poproszę Maleńczuka, żeby napisał utwór pt. "Świąteczny Blues Emigranta". Jak chodziłem do szkoły podstawowej (dawno to było) to na 6 grudnia losowaliśmy imiona i każdy kupował prezent w cenie do np. 20.-złotych. Ale jeśli ktoś się w kimś kochał, to się wymieniał losami i potem kupował jakieś wydumane prezenty za uciułane oszczędności.
OdpowiedzUsuńNie lubiłem tamtej szkoły, bo atmosfera była koszmarna. A jak bywało u Ciebie?
Podobnie z tym losowaniem, jakos nigdy nie udalo mi sie otrzymac trafionego prezentu...
UsuńNajfajniejszy perzenty byly od dzieci, mam kolekcje grajacych losio-reniferow:)
I je uwielbiam najbardziej:)
Dzisiaj już po, ale nadal mogę Cię przytulić ;o)))
OdpowiedzUsuńdzieki, pomoglo, mile to:)
UsuńMamus, od jakich dzieci!! Od Mikolaja :)
OdpowiedzUsuń