Zbieram sie na wyprawe do Nowego Jorku.
W piatek na Times Square w pozycjach jogicznych bede swietowac nadejscie lata.
Ale ni jak nie moge jechac sama, musze go upchac jakos.
Czuwa przy moim bagazu tak juz od wczoraj, nie jada, szybki wypad na sik I lezy.
Pewnie sie jeszcze zabarykaduje...
No co, jade, nie pokazywalem wczesniej moich jogicznych pozycji?
To co zdziwienie takie?
Bierny, ale wierny :)
OdpowiedzUsuńWcale nie bierny, nie lubie tego okreslenia. Cierpliwy!
UsuńDobrze, że nie jada. Będzie troszkę lżej :)
OdpowiedzUsuńKocina zwinie się w kłębek i do kieszonki :) i będę czekać na jogiczną relację :) pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńKieszonki? W worek marynarski raczej;)
Usuńone sa jednak najwierniejsze, kochane futrzaki!
OdpowiedzUsuńWłasnie jedna z moich koleżanek pojechała na rok do NY :D
OdpowiedzUsuńWlasnie pojechala czy wlasnie minal rok?
OdpowiedzUsuńBo joga ważna jest, a kocia do tego zabawna ;o)
OdpowiedzUsuń