1

1

wtorek, 31 lipca 2012

Papierkowa robota

Jesli ktos z was narzeka na biurokracje, powinien zmierzyc sie z amerykanska. W dowolnej dziedzinie. Mnie w udziale przypadl wymiar sprawiedliwosci, a raczej dzialania w sferze przed….czyli przed wymierzeniem tejze sprawiedliwosci. To sie stanie w sadzie pozniej.
Juz tlumacze: sklep, policja i zagubiona kobiecinka, ktora niezdarnie wymachuje rekami w kajdankach przed nosem mlodego chlopaka w mundurze. Polski? Niemozliwe! Tutaj? Jak czubek przystaje i sie wsluchuje..no tak. Odwagi i ide. Oddzywam sie po polsku do kobitki. Trafilam. Policjant tez ma klopot z glowy, trafil sie tlumacz; ).Wycieczka na komisariat. Niedaleko. Faktycznie radiowozy jak z telewizorni.Siedzenia z tylu odgrodzone pleksa, czuc srodek dezynfekujacy. Nie wiem, czy zgodnie z przepisami, mam miejsce z przodu. Zaluje, ze Panowie nie uzywaja swiatel. Ale pod posterunkiem pokazal mi policjant, jak to dziala. Kurcze,prawie jak prywatna choinka na czubku wlasnego autka. Jakos kolory mi nie leza.
Posterunek przytulny, cieplutko,niepokojaco tylko wyglada laweczka. Siada moja kobiecinka i jest rozpieta z oburacz (czy jak to tam zwal) a skuta jedna reka do laweczki. Panowie sie troszcza o samopoczucie, zajezdza woda, jakas kanapka. Niestety, jestem rozczarowana, bo kobiecinka nie probuje rzadowego wiktu. Jesli dobry, moze wartalaby rozpatrzyc taka mozliwosc na zaoszczadzenie?

I jedziemy: dane personalne, kontakt do jakies osoby i papierologia. W sklepie, w ktorym kobiecinka “zasluzyla” sobie podala inne dane, na szczescie zna nazwisko swoich przyjaciol amerykanskich (czyt: pracodowcow),wiec telefon i za chwilke,moze nieco dluzsza chwilke, zajezdza pasport i rodzina, ktora kolezanka “okazyjnie odwiedza”.
Ruch z danymi w systemie na okolicznosc przestepstwa w innym stanie: NIC.
Grzebanie w bazach FBI: CZYSTO.
Jeszcze jakies inne bazy terorystyczno -  Bog- wie - jakie: NIC.
Widze, jak Amerykanie nabieraja kolorkow, a takie zimno na zewnatrz….
Paszpoty? Baza emigracyjna: LEGALNIE.

Ufff…. No to jestesmy w domu. Okazuje sie, ze nie do konca.Moi nowi znajomi nie moga odebrac swojego goscia, poniewaz o jego losie powienien zadecydowac sedzia?
Sprawa zaczela sie ok. 4pm. Jest 9.00 pm.
“Sedzia” -  jak czubki powtarzamy chorem?
“Udowodnilismy klamstwo, a poza tym nie jest ona obywatelem amerykanskim”  - tlumaczy sie officer.
I jeszcze wiecej papierow. Teczka rosnie. Czekamy na sedziego, przyjedzie za 10 min, co znaczy:jak bedzie za pol godz, to jestescie szczesciarzami, bo moglby nas olac i kwitlibysmy do rana.

Mnie wkurza inna sprawa. To, ze, nie mogac wymowic trudnego poniekad nazwiska, policjanci mowia o kobiecinie “ Polish lady”.

10.00 pm
Idziemy na sale rozpraw. Calkiem przytulna. Przy“stanowisku” sedziego kreci sie jakis ogolony wielbiciel hot – dog’ow i innych gotowcow z lancuchem na szyi (jakby ukradl smycz mojego psa). Rozczarowanie – to nie sedzia. Ten wplywa na sale, zarzuca toga w stylu “ Oto jestem”,podziwiajcie. Drukuje ze 2 papiery, bo ma oczywiscie laptopik przed nosem i leci standard. Jeszcze jedno takie spotkanie z przedstawicielami prawa i zyciorys kobiecinki opanuje na wyrywki, w nocy o polnocy.
Sedzia podaje powod spotkania: kradziez o wartosci $20.Powoluje sie na swoje paragrafy i orzeka 3 stowy kaucji. Platne u szeryfa county/powiatowego. Wyznacza termin rozprawy, przydziela adwokata i zatrzymuje passport. Wszyscy robimy GALY. “Toz to jak u dilera narkotykowego” - protestujemy.
“Podala falszywe dane, jest emigrantem” – pada odpowiedz.
Kobiecinka blednie, bo musza ja podrzucic do wiezienia. Tam mozna ja bedzie przejac. Jest 11.00 pm.

Pekata teczka w reku policjanta jest sygnalem dla nas, ze czas jechac. Tylko 10 min. Zadna odleglosc. Stajemy przy labby w wiezieniu i czekamy. Calkiem przyzwoitcie, wnetrza, duze, jasne, przestronne. Z ciekawosci probuje dowiedziec sie, co jest za zamknietymi drzwiami, niestety – tam trzeba miec specjalne zaproszenia. Droga kobiecinki tez jest w tym pomocna. Nie skorzystam.

Czekamy: 1.00 am, 1.30 am, 2.00 am – pada pytanie, czy ktos moze przespelowac nazwisko. Ciezkie i znow “polish lady” brr.

Musimy wyjsc, bo obchod. Mozemy za to czekac przy wyjsciu, w samochodzie, ktos nas powiadomi, kiedy trzeba bedzie wylozyc kase i kiedy kobiecinka wyjdzie. Podchodza do nas pracownicy z kazdego obchodu, przepytujac na okolicznosc oczekiwania – chca pomoc - dzwonia i slysze pytania o nazwisko.Wymawiam. A tak, “polish lady”

3.00 am.
Podchodzi mlodziutka pracownica sluzby wieziennej. Trzeba pomocy przy kontakcie, zaczynany papiery. Bez kobiecinki. Ta jest gdzies wewnatrz.
Nasze dane personalne, bo ide z koniecznosci ja i “kolega”,ksero naszych ID, papierologia, ale tylko po 2 arkusze. Juz mialam nadzieje, ze mnie przepuszcza przez sito FBI. Nie wiem tylko, czy daja certyfikat (no, z tego sita).  O dziwo poszlo sprytnie.

3.30 am.
A do godziny powinno byc o wszystkim. Lojalnie uprzedza nas prowadzaca sprawe – moze pojedziecie gdzies na kawe, jakies jedzonko. Dobry pomysl! Potrzebuja czasu. To taka psychologiczna gra na zwloke:)

4.00 am
Meldujemy sie pod wiezieniem. Czekamy. Przychodzi do nas pracownik, przynosi kolejny papier, z prosba o wypelnienie: kto placi kaucje.“Kolega” podaje dane i szlag go trafia, ze nazwisko goscia, lokalnego biznesmena, placze sie w policyjnych rejestrach.
Czekamy. Pora zaplacic kase – trzeba wejsc do srodka i wylozyc. Zalatwione. Czekamy.

5.00 am
Moja kolej – kobiecinka stoi przed plikiem dokumentow:podpisy, ze rzeczy wydane z magazynu uzywala wlasnie ona, ze jej wlasne rzeczy zostaly zwrocone w nienaruszonym stanie, ze nie zginelo nic wartosciowego.Podgladam grubosc teczki. Tomisko.
“Good Luck polish lady!” – rzuca officer na odchodnym.
Dla mnie po wszystkim.

Konkluzja Amerykanow, nowych znajomkow: “I zastanawiajace jest tylko, ile razy kradla  przedtem? Olal te $20, tylko dlaczego kobiecinka bawi sie za nasze, podatnikow, pieniadze? Powinni ja pierwszym samolotem deportowac do jej kraju. “
Dobrze,ze tego slowotoku rozzalonego pracodawcy nie zrozumiala.

Konkluzja kobiecinki: “Mam w d…. Ameryke, pierwszym samolotem wracam do domu. Glupie Czarne nie zroumieja, jak sie do nich mowi po ludzku”.

Dlaczego ciagne te historie? Bo kobicinka za 4 tyg. wyjedzie z USA (o ile Sad nie zdecyduje inaczej) i nigdy prawdopodobnie nie wroci. Ci natomiast, ktorzy pozostana tutaj, beda miec przypieta etykietke jej poczynan.

Nie rozumialam zasady polskiej przyslugi: “Jesli Polak Ci nie zaszkodzil, to juz Ci pomogl”. Teraz wiem. Przykre.

I dziwic sie, ze Rzad Amerykanski ma nas w pewnej czesci ciala…..



           Teraz dowiadczylam i rozumiem – co znaczy prawnik w tym kraju. A ile kosztuje….I jest tez chyba cos intrygujacego w tym, ze lawyer jest blisko liar . Prawnik i klamca. Mam wrazenie,ze czasem jest tozsame:)
Sprawa mojej kobicinki zakonczylasie ugoda. Jej znajomi/pracodawcy zaangazowali swojego prawnika ($350/h), ten z kolei poszukal kogos swietnego w prawie karnym, goscia, ktory zna i sedziego i prokuratora powolanych do sprawy.
Sprawa zakonczyla sie polubownie. Zawiasy na pol roku. Bez zadnej kary finansowej. Nic. Zero. Paszport do zwrotu. Jedyny klopot, to tylko to, ze jesli kobicinka zmierza w przeciagu najblizszego pol roku wjezdzac do USA, bedzie widoczna w rejestrach. Tylko w przeciagu najblizszego polrocza…potem sprawa ucieka z rejestrow i czysta karta. Moze od nowa grabic…
No coz – rekawiczki byly wyjatkowo drogie. 3. 400 dolarow.

            Z informacji zasiegnietych u prawnikoww City, wiem, ze potraktowali moja kobiecinke bardzo surowo. Z reguly za tego rodzaju wykroczenie grozi kara pieniezna. Jej wysokosc waha sie w granicach 100– 400 $

6 komentarzy:

  1. O kurcze, ale miałaś doświadczenie. Ta przygoda stała się twoim najdłuższym wpisem na blogu. No, ale najwżaniejsze, że jest o czym pisać i że kobicinka została potraktowana ugodowo, a sprawa niedługo przejdzie w zapomnienie.
    Pozdrawiam z uśmiechem pędząc przez życie
    Liliana
    http://owocdecyzji.com/
    ps. czy weszłaś już w strony "Czy było warto?", a może trudno ci się zatrzymać? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to ładnie...albo raczej nieciekawie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy to ta stara historia o której już kiedyś pisałaś, czy nowa, bliźniaczo podobna do tamtej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MAsz racje, ze to juz bylo. Na szczescie raz tylko. Stara historia.

      Usuń
  4. Wiać władza wyciągła jednak jakieś wnioski po atakach na te wieże WTC, ale żeby zagrożenie terrorysyczne przez jedne czujesz rękawiczki... żal mi kbiecinki, bo się pewnie strachu najadła i się jej wcale nie dziwię, że ma Amerykanowstęt, po takim maglu też bym już mie wrócił, choćby na ulicy leżał 1 min $, a w życiu.
    PS wpadasz z deszcu dosłownie pod rynne ja patrzę :)
    Lipton_ER

    OdpowiedzUsuń