1

1

piątek, 10 maja 2013

Joe. Kubanski Amerykanin z pontonem w tle.


Od jakiegos czasu przegladajac sie w lustrze sprawdzam, co mam wypisane na czole.
Od jakiegos czasu bowiem mam wrazenie, ze jakims tajemniczym, niewidzialnym dla mnie inkaustem mam wypisane: terapeuta.

Nie  wiem, dlaczego, ale cos tam musi byc, ze czesto zupelnie przypadkowi ludzie opowiadaja mi swoje historie, dziela sie doswiadczeniem.
Nie, to nie meczy, uczy. 
Uczy, by cenic to co sie akurat ma I zyc  tu I teraz nie czekajac na kiedys.

Ale do brzegu, jak Klarka powiada.

Joe to zlota raczka, kierowca, straznik I wszelkie inne profesje, ktore dana chwila od niego wymaga. Mieszka juz w USA 31 lat. Przyplynal praktycznie wplaw. Z Kuby, od pana Fidela.
Jako siedemnastolatek zdecydowal, ze pryska do lepszego swiata. Oczywiscie w tym lepszym swiecie nikt na niego nie czekal, nikt nie zapraszal I nikt nie obiecal manny, nawet posnego chleba nikt nie obiecal.
Ale jakiez przeszkody moga stanac na drodze nastolatka?
Do spolki z kumplami zorganizowali sobie lodz. Stara krype jakas, ktora w miare wiedzy I umiejetnosci doprowadzili do stanu plywalnosci. Wzieli troszke jadla, wiecej wody, dokumenty w worki foliowe I pod oslona nocy wypuscili sie na wode.

Czy umiejetnosci nawigacyjne zawiodly, czy upal pomieszal...w kazdym razie zamiast ku upragnionym wybrzezom Florydy kierowali sie na poludnie, ku otwartym wodom Atlantyku. 
I tylko czysty przypadek a moze szczescie...? 
Ich skorupka zostala naruszona przez kiosk amerykanskiej lodzi podwodnej. Szczesliwie wszyscy rozbitkowie zostali wylowieni przez marynarzy I natychmiast poprosili o azyl.

Wtedy jeszcze moglo sie odbyc to w ten sposob, na amerykanskiej lodzi, statku pod amerykanska bandera, slowem, skrawku ameryckiej ziemi, nawet w wersji plywajacej.
Dzisiaj trzeba juz o azyl prosic na ziemi, dlatego wszelkie proby podjecia rozbitkow przez rozmaite jednostki koncza sie najczesciej tak, ze rozbitkowie pryskaja na powrot do wody.

Ale wracajac do Joe. Poprosil o azyl I teraz, po 30 latach z hakiem marzy o wielkiej wygranej, by zamieszkac w Kostaryce. Bo tam jest najpiekniej.
O losach takich jak Joe czytalam, slyszalam. Nie sadzilam, ze bedzie mi dane kogos z takim doswiadczeniem spotkac.

I nic, zadne zlodziejskie zapedy nawet, nie obrzydza mi mojej wycieczki do Tampy.



P.S. Mam mnostwo zdjec, ale musze sie uporac z moja wiedza I umiejetnosciami w tabletowym zakresie:)
Mlodziez I entuzjasci mowia, ze to latwe.
A ja potrzebuje jedynie czasu troszeczke.

11 komentarzy:

  1. Skubańczyk :)
    A na tablecie najlepszy jest... pasjans. I Angry Birds :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skubanczyk...podoba mi sie takie okreslenie Joe'go.
      Niestety, masz racje co do pasjansa, bo literaki mi nie chodza. A co do ptakow, to moze byc w tym wersja angry ani, pokI co :)
      Pozdrowka.
      Choc mialam ochote ukrasc Ci te "pozdrawki".

      Usuń
  2. Znam mnóstwo takich historii, mieszkam pomiędzy Kubańczykami i za każdym razem kiedy spotykam kogoś nowego pytam o to, jak dotarł do Stanów - niektórzy "normalnie", czyli zostali wyciągnięci przez rodzinę, która przyjechała do Stanów wcześniej, ale znacząca większość albo właśnie "wpław", albo przez inny kraj by finalnie przemierzyć Meksyk i dotrzeć do granicy amerykańskiej lądem. Każda historia jest inna i słuchając każdej mam ciarki na plecach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To druga "kubanska" historia, jaka znam. Wczesniej mialam okazje poznac losy lekarza z Kuby, ktorego, jak piszesz, rodzina tu sciagnela. Wyjechal z cala rodzina (zona, dzieci), wyprzedajac majtek z bezcen. Wolno mu bylo bowiem zabrac jedynie dokumenty I pieniadze.
      Znam jeszcze historie przyjazdu tutaj, przejscia pewnie, kilku meksykanskich rodzin, ludkow z Dominikany, Gwatemalii. Jedna straszniejsza od drugiej.

      Usuń
  3. Cóż wiele osób ciągle ciągnie do raju jakim jawi się Ameryka...

    OdpowiedzUsuń
  4. a Ty... po cóż tam prysnęłaś ...? a źle Ci w kRaju było:) nasumi

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojczyznę mam :)nas

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeżeli patrząc się w lustro, przyłoży się kartkę papieru, tak by rozdzielała twarz na pół i jedno oko nie patrzyło się w drugie, to można diabła zobaczyć. Ja tam boję się spróbować, ale wiem o takiej możliwości.
    Czy na Kostaryce są skały????

    OdpowiedzUsuń
  7. Raj dla nas to tam gdzie nasz raj :)dawaj zdjecia !! :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń