1

1

środa, 26 października 2011

Steve. Ale nie Jobs. Gallow.

Klapnal. W zasadzie zapadl sie dzisiaj w fotelu.Cosik go gryzie. Ciekawe? Bedzie gadal czy bedzie milczal? Dusza czlowiek.

Steve to jeden z moich sasiadow. Nie wiem tylko czy kwalifikowac go jako z blizszego sasiedztwa czy nie? Mieszka wyzej ode mnie. Wyzej w gorki. Jakies 10 min. drogi (oczywiscie samochodem).
Jest znajomym moich znajomych. Teraz tez I moim. Prawdziwy przyjaciel. Potrafi  nie zagladac pol roku by kolejne trzy wieczory z rzedu spedzic u mnie. Gadac albo milczec.

-Kurcze zapomnialem- poderwal sie na chwilke, by przyniesc z samochodu szesciopak piwa.
-Zapomnialem, Ty  nie pijesz piwa- i robi oczy spaniela.
- Opowiadaj – zachecam. Zrobie sobie herbaty (nie, zebym nie byla trunkowa. Po prostu alkohole na chwilke  wyszly…)

              Dla mnie Steve jest niesamowita postacia. Tak mocno doswiadczony przez zycie, ze moja trauma to pryszcz. Emanuje przy tym taka energia, radoscia, afirmacja zycia, ze to ja  czuje sie przy nim stara I zniedolezniala.
Wyrosl w rodzinie alkoholika, gdzie przemoc byla na porzadku dziennym. Sam sie smieje, ze jest miksem szkocko-irlandzko-dunskim.  Do szkoly mial pod gorke. Jest jednakze tytanem pracy. Liczy sobie ponad szescdziesiat lat i jest jeszcze czynny zawodowo (ale zabrzmialo). Pracuje, zeby nie zwariowac. Jak sam zreszta mowi:)
Z reguly snuje opowiesci o wojsku, ktore go wyedukowalo i wychowalo. I o Wietnamie. Dla mnie jest encyklopedia wiedzy na temat wojny i tamtego czasu. Spedzil tam 2 lata I 6 miesiecy. Ma to nawet przeliczone na dni I godziny. Siedzi to w nim gleboko. Nie dziala w zadnym klubie weterana, stowarzyszeniu ani niczym innym. Czasami dzieli sie wspomnieniami z zyjacymi jeszcze kumplami, ktorym jak mowi, blizej do zwariowania, niz grobu. Zapewne doswiadczenia wojenne odcisnely I na nim swoje pietno, a teraz zbieraja swoje zniwo. Nie mnie oceniac.
Uwielbiam te jego opowiesci, bo dotykam niemalze tego czasu przez pryzmat doswiadczen Steve’a.  Wietnam znam jedynie z filmowej adaptacji “Czasu Apokalipsy” czy “Plutonu”.  A on mowi o strumieniach Jasia Wedrowniczka, prochach dostepnych pod kazda postacia. Smierci. Kanalach. Wezach. Najgorsze byly te jadowite, dyndajace u “sufitu” czy znajdujace schronienie w opuszczonych schronach. Bloto, kurz (w zaleznosci od pory roku), krew. I zolnierze, ktorzy przychodzili I odchodzili. Do wiecznosci. I hangary metalowych trumien.
Kiedys Steve’a zona, w tajemnicy przed nim, pokazala mi garsc odznaczen. Pare z nch to Purpurowe Serce – rodzaj odznaczenia przyznawany tez za ratowanie zycia. O tym jeszcze nie mowil.

Diane jest jego druga zona. Pierwsza,  rok po jego powrocie z Wietnamu, zmarla.  Steve mowi, ze zrobila dla niego, to co najlepsze – jej choroba  nowotworowa i zwiazane z nia ciepienia przyhamowaly w nim uzalanie sie nad soba samym poprzez doswiadczenia wyniesione z  wojny. Musial skupic sie na malutkim synku i chorej zonie. Musial byc silnym, zeby  razem mogli sie mierzyc z choroba, a kiedy nie bylo juz nadziei, zeby ona  mogla spokojnie  odejsc .
Mam nadzieje, ze nie doswiadczyl tez upokorzenia  przez spoleczenstwo amerykanskie. A pluto  na zolnierzy wracajacych z Wietnamu, tarktowano  ich jak zbrodniarzy. Po raz kolejny potwierdzila sie maksyma, ze to politycy wywoluja wojny, a zolnierze palca za nie wlasna krwia.

Dzisiaj tylko Steve siedzi I klepie Trooper ‘ a po lbie. To jego czekoladowy retriever. Piekna bestia.  Jedyny pies, jakiego znam, ktory chodzi tutaj bez smyczy, sie slucha I nie gania u mnie za sarnami I indykami. A chcialabym,  zeby pogodnil zwlaszcza tych  drugich intruzow.
-          - Starzeje sie. Postanowilem w tym roku odejsc na emeryture.

Oj, cosik mu dolega faktycznie. Praca to caly jego zywot. Pracuje jeszcze w firmie naszych wspolnych  znajomkow. Oni te firme ,co prawda,  sprzedali trzy lata temu I zajeli sie doradztwem I gielda. On zostal. Zapytany, w czym tkwi problem,  umoczyl tylko usta w zlocistym plynie (Amerykanie pija piwo z butelki), pokiwal glowa z dezaprobata , pewnie dla starosci.
-           Ed’ a juz nie ma.

No tak, wiem co jest grane.  Jeden z kumpli zaczal miec klopoty z serduchem. Poczatkowo bagatelizowal. Przeciez  wykaraskal sie z niejednego postrzalu.  Az serce go odstrzelilo. I to wlasnie boli Steve’a.  Biora z jego polki. A on boi sie, ze nie dosc nacieszy sie wnukami.

Dzisiaj nie bylo opowiesci .

2 komentarze:

  1. Niezwykły człowiek, niezwykła notka. Coś masz w sobie, że ludzie opowiadają Ci o TAKIM życiu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Steve to wyjatkowy facet.
    Nie mam nic w sobie, tylko slucham:)

    OdpowiedzUsuń