Charlie po raz kolejny zostal sam.
Dawno, dawno temu odeszla jego zona do lepszego swiata, a w styczniu opusciala go Lorreine. Wieloletnia przyjaciolka.
Ona z kolei porzucila Floryde, nie samego Charliego, na rzecz polnocnego stanu. Dojrzala do tego, ze wymaga opieki, a w Vermont ma bliskich.
Charlie zostal sam. Choc juz wiek sredni i kryzysy z nim zwiazane to dlan gleboka przeszlosc, smialo o nim mozna powiedziec, ze stary jest.
Szkoda go sie zrobilo znajomkom i postanowili ulzyc mu w samotnosci. Nie zadnym psem czy innym erzacem. Jak? Poszukac kobiety.
Naturalnie pomogl przypadek.
W klubie bingo Charlie natknal sie na Elizabeth. Nie dosc,ze znajoma z mlodosci durnej i chmurnej to jeszcze dawna sympatia. Randkowali ze soba jeszcze w czasach high school. (Az chcialoby sie dodac w zamierzchlej przeszlosci).
Ozyly wspomnienia. Charlie i Elizabeth zaczeli spedzac ze soba coraz wiecej czasu. A to jakas wspolna kolacja, to bingo, jakies kino.
Zainteresowanie kolezenstwa rozwojem sytuacji rowniez roslo.
Podczas spotkania na basenie z zatroskanym kumpelstwem Charlie zostal przyparty do muru.
- I jakie plany? - zapytal Dr John bez wstepow.
- Jakie plany z czym? - odparowal Charlie jakby zdezorientowany.
- Charlie, nie czaruj, jasne, ze z Elizabeth - dodala Sally, zona doktorka, przesympatyczna babeczka.
- A co ma byc?- ciagnal Charlie, a ekipa zaczela nerwowo przebierac nogami.
"Glupi czy niemadry" zdawalo sie, ze pada raz po raz.
- Charlie, bedziecie razem? Wszedzie Was pelno? - z cierpliwoscia i stoickim spokojem podjal temat Mike.
- No wyscie chyba powariowali. Ja i Elizabeth? Ona stara jest!
he he faceci to są okropni!
OdpowiedzUsuńTaaak, a on młodziutki...:-)))
OdpowiedzUsuń