1

1

czwartek, 29 marca 2012

Sezon. Zawsze. Sukcesywnie na wszystko.

Kilka dni temu zawitala do nas wiosna i gdyby nie kalendarz i namalowane jak wol Spring w zyciu nie skojarzylabym,ze wiosna.
A pewnie powinnam poznac, ze zar leje sie z nieba, klimatyzacja chodzi jak szalona i ludkowie z wolna opuszczaja dobrotliwy, cieply stan na rzecz chlodniejszej Polnocy.

Ale nie poznalam. Bo jakich szukac zwiastunow wiosny w miejscu, gdzie srednia roczna temperatura nie schodzi ponizej 20stopni C?

Moze to mieczyki, ktore wlasnie pojawily sie w sprzedazy, z wlasnych plantacji ?

A moze swieza papryka?

Bo sezona na truskawki rozpoczal sie w lutym. Wreszcie pyszne, soczyste , prawie jak z Polski.


A moze zupelnie cos innego?
Nie wiem, ale ponizsze cudaki sa dostepne "na okragly zegar".

 

 Carambola star, o ktorej pisal na swoim blogu Tomek, Peruwianczyk z zaskoczenia.

A moze te gruszki chinskie? 
Swoja droga spodziewalam sie czegos skosnego...

Albo ten paskuda
ugly czy tam qugly fruit? 
Pytalam o nazwe, ale nikt nie wyjasnil mi dokladnie o co z tym owocem biega.
W smaku taka sucha, gorsza wersja grapefruta. 

I co ciekawe, Floryda, kraina pomaranczami stojaca (nawet maja ten owoc wkomponowany w tablice rejestracyjne) dobre owoce musi sciagac z ... Californii.
Te florydzkie sa po prostu kwasne. Albo wlasciwy sezon na pomaranczki jest kiedy indziej...


HAPPY SPRING !!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz