Przekraczajac mury ZOO zastanawiam sie zawsze, czy w odwrotnej sytuacji, kiedy to zwierzeta bylyby Panami na ziemi, ludkowie tez siedzieliby w klatkach (dla ich dobra oczywiscie) i urzadzano by show z nami w roli glownej.
Niektorych sama bym zamknela. Niektorzy pewnie zamkneliby mnie.
Co nie zmienia faktu, ze dwoch gatunkow zwierzacych nie znosze. Wezy, ktore przyprawily mnie o ofidiofobie (pnoc tak sie to fachowo nazywa) oraz krokodyle. Te drugie to jeszcze toleruje w przypadku torebek czy paskow. Tych pierwszych nie, nawet na widok wezowych dyzajnow robi mi sie slabo.
A swoja czy taki krokodyl chcialby ze mnie torebke? Pasek? A moze po prostu pozarl w calosci?
No dobra, idziemy do zoo.
Nie wchodze do terrariow. Ale nie rozumiem, dlaczego u progu, przy kasie maja mnie witac lezakujace grzechotniki, inne jadowite czy jakies salalmdry i zabska?
Moze powinnam przemyslec decyzje o zakupie biletu (20$), bo wtedy wszedzie bede widziec to gadostwo i palzostwo?
Kazdy patyk bedzie sie kojarzyl...
Dziewczyny witaja u wejscia (ta papuga, rodzaj zenski)
Spodziewalam sie jakichs klatek dla ptakow , a tu nic. Siedza i sie nudza, a ze nudno, to glupota chodzi im po glowie...
Znalazlam jeszcze jeden papuzi przypadek,
w klatce. Szara papuga.
Czyzby ze starosci?
Raczej nie, ze starosci bylaby siwa.
Cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz