Amerykanskie metro, subway, to siec podziemych polaczen, ktora nijak sie ma do ulic na powierzchni. Ma sie do miejsc.
Kiedy probowalam przyporzadkowac nitki subway'owe drogom - nie moglam sie polapac w sposobie podrozowania. Kiedy sobie to odpuscilam, zalapalam.
Przemieszczam sie wiec z miejsca na miejsce. I w sumie o to chodzi.
A te podroze czasem trwaja i trwaja...
Mozna zaobserwowac mix ras, ludzkich zachowan, jezykow, nie mowiac juz o wygladzie.
Nawet wolontariusze rozmaitych organizacji podrozujacy w wagonie prezentuja organizacje, program, prosza sie o kase itp.
Dzisiaj bylo o bezdomych. Kazdy potrzebuje a little help.
Wczoraj natomiast Jeremy z New jersey prezentowal sie w tancu. Chcial pokazac nam, pasazerom, swoj talent.
- By wniesc odrobine radosci - jak sam mowil. Moze jechal na eliminacje do Idola czy innej Talentowni?
Dzisiaj mialam okazje posluchac i podziwiac trzech starszych panow (niestety nie z kabaretu), ktorzy zapodali nam subwayowe jam session. Tak cudnie bawili sie spiewem, ze godziwie zarobili grosze.
Inna kwestia subway'owa, ktora zaprzata moja glowe: Jak odroznic Azjatow? Kto z Chin? Kto z Korei? Z Laosu? Wietnamu? Sa do siebie ogromnie podobni.
Z Japonczykami jest latwiej. Inaczej skosne oczy, inaczej prowadzone kosci policzkowe i takie praktycznie plaskie buzki.
Subway jest tez jezykowym tyglem. Kiedys naliczylam az siedem (tak, siedem!) reprezentantow roznych nacji w jednym wagonie. Polacy (to ja z Siostra), Rosjanki, Spanish'e (ale nowomowa, ale jak ich zakwalifikowac, jak gadaja po hiszpansku bez roznicy czy Meksyk, Puerto Rico, Domonikana, Guatemala), Chinczycy (o ile to mandarynski byl, bo tam tez ze sto roznych dialektow), Francuzi, ktorzy akurat towarzyszyli nam w drodze do ferry, by za darmola rzucic okiem na Statule Wolnosci (ktora nota bene ich przodkowie sprezentowali Amerykanom lata, lata temu) oraz Norwegowie (podgladnelam ich przewodnik po Nowym Jorku) oraz oczywiscie Amerykanie.
A moze powinnam napisac, ze Amerykanie amerykanscy? Bo procz turystow reszta, choc roznojezyczna, jest jednak Amerykaninami.
Jezdzac subway'em prowadze sobie tez takie socjologiczne obserwacje.
Jest to oczywiscie generalizowanie, ktorego nie lubie, a ktore sama niniejszym czynie. Ale obserwacje.
Dlaczego Spanishe garna sie do prac fizycznych?
Jezdza zakurzeni, upaprani farbami, cementem, umeczeni sloncem i wilgotnoscia.
Azjaci natomiast garna sie do nauki. Rozwiazuja zadania matematyczne, czytaja, cos znacza w skryptach anglojezycznych.
Ciekawe...
I takie to moje podrozowanie.