14 czerwca amerykanski kalendarz wspomina o Dniu Flagi.
Jestem przekonana, ze zupelnie niepotrzebnie.
Amerykanie maja ogromne przywiazanie do flagi. Nie chodzi tylko o jego radosny wyraz w postaci bluzek czy dresow w desen flagowy, czy tez klapek, koszulek, bielizny i wszelkiego innego gadzetowego dziadostwa.
Bez mala, przed kazdym domem stoi maszt. Na nim lopoce flaga. Jesli masztu nie ma, jest jakis uchwyt, w ktorym zadzierzgniety jest drzewiec z flaga.
Nikt sie flagi nie wstydzi, wrecz przeciwnie. Traktuje ja z nalezna jej itencja.
I tego zazdroszcze Amerykanom.
Nie licytuja sie w tradycjach zwiazanych z jej traktowaniem. Po prostu maja ja wszedzie tam, gdzie dzieje sie cos waznego, wznioslego. To bardzo latwo zaobserwowac, nawet w doniesieniach prasowych.
Moze za moje flagowe usprawiedliwienie niech posluzy fakt, ze czerwone szturmowki skutecznie obrzydzily mi fakt manifestowania czegokolwiek z uzyciem flagi.
Tutaj zmieniam swoje flagowe nastawienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz