Wcale sie nie dziwie, ze czasami towarzystwo odplywa na jointowej chmurce w rytmach reggae. W tych tropikach rzecz jasna :))
Nic sie nie chce. Jedynie woda, woda , woda...
Zycie kulinarne toczy sie na tarasie, wieczorowa pora, o ile mozna wyjsc na zewnatrz, przy grilu. To jednak bezprecedensowy wynalazek na te upaly.
Wziecie ma grilowana cukinia. Ostatnio tez ryby. Przydzial miesa na obecne moje wcielenie pewnie juz zjadlam.
Cukinie kroje w centymetrowe plastry, oprosze jakas przyprawa z obydwu stron i na goracy gril. Robi sie blyskawicznie, trzeba uwazac, zeby sie nie spalila.
Podobnie jest z rybami. Wymagaja rozgrzanego grila, wtedy sie ladnie "zetna" i nie rozkrusza. Nie uzywam folii aluminiowej.
Przepyszny jest losos.
Kroje go w kawalki (5-6 cm kazdy), sol, pieprz do smaku, koper w duzej ilosci, podobnie cytryna - wyciskam sok z polowy cytryny na rybe. Na to wszystko pryskam olejem. uzywam taki w sprayu.
Czasami tez przygotowuje cos na ksztalt marynaty:
2 lyzki oliwy,
sok z jednej cytryny,
sol, pieprz,
2 lyzeczki posiekanego koperku.
Wszystko to razem wymieszac, a potem kazdy kawalek ryby sponiewierac w tej marynacie.
I na grila. Smazy sie do 10 minut. I jest pycha. Na cieplo jak i na zimno. A do tego salsa z mango.
Milego grilowania :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz