Nie, to nie bedzie zadna adaptacja “Dziadka do orzechow”. To nawet nie bedzie, a raczej wcale nie bylo letnie tchnienie. To nic, ze na dworze cieplo, 85F ( jakos sie to przelicza na szybko, a wiem. Od temperaturki odjac 30, reszta podzielic na pol i daje to plus/minus 25, 24 stopnie Pana Celcjusza wieczorowa pora. Ale prosze nie zazdroscic:))
Zatem wieczor upojny, sala cudna. Mile zaskoczenie, bo szczerze, to spodziewalam sie jakiegos amfiteatru muszlopodobnego z widokiem na Zatoke. A tu pelny kulturalny wypas. Czerwone dywany, schody, balkony…
I niby lokalne Centrum Kultury. Godne pozazdroszczenia.
Jednak ktos od klimatyzacji przykrecil kurek. Chce sie gawiedzi teatru? Zimowego spektaku? To prosze bardzo!
I bylo zimno! Lodownia!Zatem byly efekty zimowe.
To tancerze, w pierwszej czesci, mieli na sobie w dluuugasne, ciezkie kostiumy. Jak na czas Bozego Narodzenia w zimowej aurze przystalo. Prawdziwej zimowej, nie udawanej.
Publika – elegancja, wydekoltowane sukienki, krotkie spodnice, pelna gala. Praktycznie. Byly i sztuki w dzinsach i klapeczkach. Damskie i meskie.
Opowiesc cudowna. Wejscie w temat swiat. Sypnelo sniegiem, wjechaly sanie (wjechaly? Przeciez sie nie wsliznely, choc na ichnim sniegu slady ploz pozostaly).
Na scene zimowe klimaciki. Na sali zimno, trzesie…
W koncu kto normalny zimowa pora wskakuje w letni ciuch?
A na zewnatrz czar cukrowej opowiesci pryska.
W tym cieple niejeden marcepanowy zamek poplynalby slodka rzeka...
I jak tu swietowac bez kozuchow i sniegu?
Zapowiada sie ciekawie...
PS. Wlasnie odpalona zostala choinka na Rockefeller Center w Nowym Jorku.
Christmas is here!
PS. Wlasnie odpalona zostala choinka na Rockefeller Center w Nowym Jorku.
Christmas is here!